Wreszcie wracasz do domu.
Chwytasz za ciężką torbę i zaczynasz żmudną wędrówkę po stromych schodach. Liczysz kroki, wpatrzony w jasne płytki równo ułożone na betonowej posadzce. Twoi sąsiedzi już dawno śpią, kamienica pogrążona jest w spokojnym śnie. Wzdychasz cicho, gdy docierasz na swoje piętro. Kładziesz torbę na podłodze i po kieszeniach szukasz kluczy. Jak zwykle nie możesz ich znaleźć, a gdy już ci się to udaje, z trudem trafiasz do zamka. Z przekleństwem na ustach przekręcasz klucz i otwierasz drzwi.
Wchodzisz do mieszkania. Do dziwnie pustego i dziwnie chłodnego mieszkania.
Do mieszkania, w którym nikt cię nie przywita.
Po omacku szukasz włącznika i zaświecasz światło. Twoja torba z hukiem ląduje w przedpokoju, a ty niby niewzruszony wędrujesz po swoim mieszkaniu, jakby w poszukiwaniu śladów jej obecności. Ale jej nie ma i dobrze o tym wiesz.
Zniknęła. Uciekła. Poszła sobie. Zostawiła cię.
Na twoje własne życzenie.
Wiesz, że nie byłeś idealnym chłopakiem, że właściwie żadna dziewczyna nie chce mieć takiego faceta. Ona nie znalazła u ciebie tego, czego szukała. Zraniłeś ją. Zraniłeś ją tak mocno, jak nikt wcześniej.
Ale przecież... przecież ją kochałaś. Naprawdę ją kochałeś. Była dla ciebie wszystkim, tylko ty byłeś tak uparty i niezależny, że nie potrafiłeś się do tego przyznać nawet przed samym sobą.
I ona odeszła. Nie wróci. Na twoje własne życzenie.
Uśmiechasz się nieco ironicznie i idziesz do kuchni. Włączasz ekspres i nie obchodzi cię, że dochodzi już północ - kawa jest dobra na wszystko.
Czekasz. Czekasz, a twój mózg mimochodem podrzuca ci obrazy, które cię ranią. Nie, jej nie ma, nie wyjdzie w mokrych włosach i nie uśmiechnie się do ciebie tak, że nogi automatycznie się pod tobą ugną. Nie rzuci ci się na szyje, nie powie, że tęskniła, nie zrobi kolacji ani nie znajdzie twojej ulubionej koszulki.
Ten powrót jest inny.
Już nie masz do kogo wracać.
Na twoje własne życzenie zostało ci puste mieszkanie i kilka fotografii. Zostały ci wspomnienia i ból, który z uporem odrzucasz.
Bo przecież nie pójdziesz do niej i nie powiesz jej, że ją kochasz, że popełniłeś milion błędów, że jesteś kretynem i że tylko na niej ci zależy.
Po prostu tego nie zrobisz.
To w nie twoim stylu.
*****
Po dziwnym emocjonalnym odłączeniu się od skoków zatęskniło mi się do skocznego świata, fanficków i tego wszystkiego, co przez lata było prawie, że najważniejszą częścią mojego życia, dlatego, dążąc niechybnie ku autodestrukcji, publikuję prolog czegoś, co zaczęłam pisać na tydzień przed maturą. Zobaczymy jak to wyjdzie :)
Szablon jeszcze się ogarnie, bo niedorobiony i do zmiany.;
a rozdział na mixofstories powiedzmy, że jest w fazie tworzenie ;)
hej, to znowu ja: ask.fm/globalnie
O matko, to tak po pierwsze. Wracasz ze skocznymi fanfickami 💙 prolog tajemniczy, chociaż nagłówek mówi mi, że to chyba Manu będzie. Albo jeśli się mylę, to zwyczajnie wypadłam z formy. Biedny, dumny On. Takie powroty na które nikt nie czeka są trochę upokarzające :< w powrotach właściwie liczy się tylko ta osoba, która czeka, a na niego... Nikt nie czeka, jak podkreślasz - na jego własne życzenie. A może jednak ta duma nie pozbawi go szczęścia na zawsze? Może to przezwycięży?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
[colder-than-steel]
Oja! Skoro Manuel Fettner to jestem i ja :) Biedaczysko. Mam nadzieję, że wkrótce dowiemy się jakie były powody odejścia dziewczyny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa poznaję te plecki, prawda, Kam? Poznaję. Mój zatunelowany elf na nartach. Manuś. Fetti. Dzieciątko moje kochane.
OdpowiedzUsuńDzieciątko dumne i zranione przez własną dumę. I powrót, smutny, bolesny, choć on sam udaje, że aż tak go ta pustka nie rani.
Na własne życzenie stracić kogoś, kogo się kocha, wiem, jak to boli. Z autopsji.
Ale to nie o mnie ma być komentarz.
Kam. Kochana moja najwspanialsza Kam, Serduszko moje.
Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że wracasz. Dobra, od dawna nic nie czytałam, żadnych fanficków, sama nic nie piszę, ale Kam... Kurczę, od ciebie i twojej Kawy się zaczęło.
Więc...
Więc nie znikaj więcej, wspaniała!
[where--the-wind-blows]
Ja Manu biorę zawsze. ZAWSZE. A jak witają mnie takie jego cudne plecki, to już w ogóle możesz mieć pewność, że Emma z nim tutaj zostanie. Bo to takie smutne i samotne i nic, tylko go ukochać!
OdpowiedzUsuńCzekam i pozdrawiam serdecznie!
38 yrs old VP Accounting Modestia Gallo, hailing from Keswick enjoys watching movies like Euphoria (Eyforiya) and Kayaking. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Ferrari 250 GT California. kliknij tutaj, aby przesledzic
OdpowiedzUsuń