Stoisz jak osłupiały. Nie wiesz, co się dzieje.
Z amoku wybudza cię dzwonek do drzwi. Przez chwilę chcesz poudawać, że nikogo nie ma w domu, że wyszedłeś na zakupy, że pies, którego nie masz, potrzebował spaceru. Twój gość jednak z uporem maniaka dzwoni do drzwi, odprowadzając cię tym od twojego planu. Wzdychasz. Masz na sobie tylko wymięty podkoszulek i jakieś dresowe spodnie, które wyciągnąłeś ze sterty brudnych ubrań, ale to nic. Jesteś u siebie w domu, nawet jeśli nie czujesz się w nim zbyt komfortowo.
Otwierasz drzwi i niemal krzywisz się na widok szerokiego, szczęśliwego uśmiechu Schlierenzauera.
- Czego dusza pragnie? - Niemal warczysz.
Gregor wzrusza ramionami, po czym przeciska się obok ciebie do mieszkania. Jest przemoczony do suchej nitki, woda kapie mu z włosów, a pojedyncze kosmyki poprzyklejały mu się do twarzy.
Mimo to jest szczęśliwy, a jego szczęście tego poranka wyjątkowo cię irytuje.
- Coś taki zły? - Śmieje się blondyn, po czym bez zaproszenia wchodzi w głąb mieszkania, po drodze zdejmując z siebie mokrą bluzę i wieszając ją na krześle w kuchni. Przez chwilę przygląda się kupce rozbitej porcelany, po czym przenosi na ciebie wzrok, nie zapominając efektownie podnieść brwi.
- Przez przypadek zbiłem. - Tłumaczysz się, wyciągając z szafki jakiś śmieszny kubek. - Kawy?
- Jasne. Gdzie Chiara? - Gregor podchodzi do niewielkiego radyjka stojącego na parapecie i zaczyna przy nim majstrować. Po chwili obaj słyszycie hipnotyzujące dźwięki British India, ulubionego zespołu Chiary.
Czujesz nieprzyjemny, lodowaty ucisk w sercu. Dziwną pustkę, która przejmuje cię w całości. Coś, co jest silniejsze od ciebie, coś, co ma nad tobą władzę.
Cholera, tęsknisz.
A przecież nie chcesz i nie możesz tęsknić.
- Nie ma. - Odpowiadasz, po czym mocno zagryzasz wargę i odwracasz się, by nalać kawy. - Możesz wyłączyć to wycie?
- Okej. - Gregor rzuca ci zdziwione spojrzenie, ale grzecznie ucisza I can make you love me i włącza jakieś pierwsze lepsze radio, gdzie właśnie leci nowa piosenka Avicii'ego. - Wszystko w porządku, Manuel?
- W najlepszym - zapewniasz, podając mu kawę. Tylko świat zawalił mi się na łeb.
Kładziesz na stole cukierniczkę i mleko, bo Gregor nigdy nie lubił twojej kawy, zawsze uważał, że jest za mocno i za gorzka. Stwarzasz jakiekolwiek pozory normalności i gościnności, udajesz, że jest okej i to nie tylko przed przyjacielem, ale przede wszystkim przed samym sobą.
- Chiara odeszła. - Mówisz twardo, bez cienia bólu w głosie.
W czasie, w którym Schlierenzauer przetwarza twoje słowa, zdążasz wypić pół kubka kawy.
- Dlaczego?
Uśmiechasz się gorzko, ironicznie, bez ukrywania kpiny.
- Kurwa, Schlierenzauer, a dlaczego miałaby zostać?
- Chyba ci na niej zależało, nie?
- Widocznie nie tak bardzo. Tak powiedziała.
Gregor jest poruszony, nie dowierza twoim słowom, jej odejściu. Z dezorientacją rozgląda się po kuchni, jakby szukając jakiejkolwiek podpowiedzi, dowodu na to, że to tylko żart, że Chiara zaraz wejdzie do kuchni i ochrzani go za to, że zostawił po sobie kilka małych kałuży.
- Dowiedziała się?
Wywracasz oczami.
- Nie pierwszy raz. - Mówisz ciężko. - Stwierdziła, że ma dość, że nie może tak dłużej, blablabla. Wyklęła mnie, spakowała się i wyszła.
- Kiedy?
- Z tydzień temu.
Zaczynasz bębnić palcami o blat stołu. Ze wszystkich sił próbujesz nie dać się wyprowadzić się z równowagi, okazać jakiejkolwiek słabości. To tylko kobieta, możesz mieć setkę lepszych, ładniejszych, smuklejszych. Możesz mieć każdą.
Ale nie ją. Już nie.
- Cholera, Fettner. Czego nie powiedziałeś wcześniej? - Schlierenzauer prycha ze złości, choć tak naprawdę martwi się o ciebie, jak mało kto. Jest twoim najlepszym przyjacielem, wiesz, że możesz na niego liczyć, ale w tej chwili nie potrzebujesz jego współczucia, rozmowy z nim.
- Po co? By zepsuć wam zabawę? Planica jest tylko raz w roku. - Odpowiadasz gorzko.
Gregor nie daje za wygraną. Chce wiedzieć wszystko, chce poznać każdy szczegół, by móc ci pomóc.
Nie chcesz jego pomocy. Po prostu chcesz wybić sobie z głowy Chiarę i żyć dalej.
- Ale przecież... Nie wyglądałeś na specjalnie załamanego. Robiłeś to, co zawsze.
- Właśnie. - Uśmiechasz się bez krzty radości. - Nieważne. Sorry, ale nie chcę o tym gadać. Było, minęło. Co u ciebie?
- Nie chcesz o tym słyszeć, uwierz mi.
- Jeśli ma to coś wspólnego z tym kretyńskim uśmiechem, którym mnie przywitałeś, to masz rację.- Z irytacją wywracasz oczami. To nie tak, że nie cieszysz się ze szczęścia kumpla. Życzysz mu wszystkiego, co najlepsze, ale dzisiaj jakoś z trudem przychodzi ci radość. Odpychasz od siebie tą myśl, ale ona i tak się pojawia - Chiara. Tęsknisz za nią. Chcesz ją przytulić, pocałować. Chcesz, by znowu była twoja.
Gregor śmieje się przyjaźnie, nieurażony twoją uwagą. Błyszczą mu się oczy, niemal cały promieniuje szczęściem. Wiesz, że to sprawka Sandry, że twój przyjaciel, po krótkim kryzysie, zakochał się w niej na nowo. Schlierenzauer, w przeciwieństwie do ciebie, nie potrzebuje innych kobiet, wystarczy mu tylko ta jedyna, ta, z którą widzi swoją przyszłość, która idealnie go dopełnia.
- Boże, wreszcie jest dobrze. - Mówi z ulgą. - I wiesz co? Jeśli chcesz mojej rady... Walcz o Chiarę. Znam cię i wiem, że jeszcze nigdy ci tak na nikim nie zależało, więc w czym problem?
Wzruszasz obojętnie ramionami. Nie mówisz tego na głos, ale wiesz, że Gregor myśli o tym samym, co ty. To nie Manuel Fettner walczy o kobiety, to kobiety walczą o Manuela.
A Chiara się tą ciągłą, nieustanną walką po prostu zmęczyła.
*******
ladies, witam! :)
dzięki, że tak entuzjastycznie przyjęłyśmy Fetti'ego. Mam nadzieję, że będziecie z nim długoo :)
Czytam Twoje opowiadania odkąd wkroczyłam w świat skocznych opowiadań i dopiero teraz wzięłam się za komentowanie. Cóż, leniwa ze mnie pod tym względem osoba. Co do opowiadania, jest ono z tych, które ubóstwiam. Pełne rozważań głównego bohatera skłania i mnie to głębszych rozmyśleń i za to gratulacje. Dodatkowo wspaniale dobrany 'soundtrack' też dotyka mojego serducha.
OdpowiedzUsuńDziękuję za możliwość oderwania się od rzeczywistości.
I ty mi mówisz, że to ja piszę dojrzałe opowiadania. O mamo, Cam, to jest niesamowite. Chociaż szkoda Manuela, naprawdę szkoda, bo gdyby mu faktycznie zależało na Chiarze jak bardzo za nią tęskni, to już dawno by się wyrzekł takiego życia, gdzie jedna dziewczyna to za mało. Ale Manu wolał harem... No cóż, teraz Manu płaci za swoje wybory, a po takiej przyjacielskiej radzie powinien w te pędy lecieć do Chiary i błagać o szansę, a przede wszystkim wybaczenie. Kolejne co mi się tu podoba, no cóż, nie sądziłam, że to kiedykolwiek napiszę/powiem/narysuję/zaśpiewam, ale... kreacja Schlierenzauera. Zmuszasz mnie do przyznania, że zachowuje się jak prawdziwy przyjaciel. Kochana Cam, styl twój zostawia mnie bez słów ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3
awww kocham Manu ♥ od samego początku tak pesymistycznie, zostawiony przez ukochaną, biedaczek. o czym się dowiedziała nie pierwszy raz, o czym mówi Schlieri? to taki punkt z tego rozdziału który mnie bardzo interesuje ;dd także czekam na dalsze losy Manuela i oby walczył o tę miłość. choć może spotka nową?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam xx
Boję pokłony przed autorką! Genialny początek! Zdecydowanie mnie kupiłaś i będę tu przy każdym kolejnym rozdziale!
OdpowiedzUsuńKocham Manu całym sercem, więc jako główny bohater jest dla mnie bez zarzutu.
Lubię jak zaczyna się tak pesymistycznie i z ironią!
Czytałam kiedyś Twoje opowiadanie o Michim Hayboecku (bo jak pewnie zauważysz niedługo, uwielbiam Hayboecka!) i już wtedy byłam zachwycona, ale nie było mnie jeszcze na bloggerze, więc się nie odzywałam :)
Czekam z niecierpliwością na kolejną część i nieśmiało zapraszam do mnie! :)
Jeszcze ja, jeszcze ja!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tutejszego Manuela, chociażby z takiego powodu, że jest zupełnie inny od dotąd spotykanych kreacji Fettnera. Bo zawsze Manu to taka pocieszna pierdoła jest, która walnie dobrym tekstem, postawi do pionu i przynosi dużo słońca, a tutaj jest źródłem cierpienia i bólu, okazuje się nie być taki szczęśliwy, jak może się wydawać. I ta jego okropna samotność, na którą wydaje się, że zasłużył... Och, Manu, coś Ty narobił?
I Schlieri. Jednych zirytuje, a mnie on tutaj bardzo cieszy.
I czekam na ciąg dalszy!