dziesięć: otwarcie rozbici




Co się z tobą, do cholery, dzieje?
Potrząsasz głową i dolewasz wina do opróżnionych lampek. Powinieneś przystopować, jutro masz trening, a tego wieczoru już wystarczająco dużo wypiłeś. Trochę kręci ci się w głowie, ale wciąż nie osiągnąłeś wyznaczonego celu. Nie wiesz, dlaczego chcesz zapomnieć o tym dniu, o spojrzeniu Chiary, o jej zimnych oczach. Chcesz wyrzucić ją z głowy, chcesz by przestała być częścią twojego życia. Dlaczego to takie trudne?
Mirabel cicho komentuje jakiś film, który oglądacie, ale tak naprawdę ani nie słuchasz dziewczyny ani nie śledzisz tego, co dzieje się na ekranie. Łapczywie pijesz wino, pozwalając by świat wokół ciebie tracił swoją ostrość.  Z jednej strony ogarnia cię irracjonalna złość, ale z drugiej czujesz się dziwnie pusty i wyprany z uczuć.
Winckler szybko zauważa, że coś jest na rzeczy. Patrzy się na ciebie tymi swoimi błękitnymi oczami, śmiesznie marszcząc czoło.
- Co jest? - Pyta niepewnie.
Spoglądasz na nią tak, jakbyś widział ją pierwszy raz w życiu. Jest całkiem inna niż Chiara - Chiara ma jasne włosy, pełne usta i przeważnie ubiera się elegancko. Mirabel natomiast jest brunetką z niemożliwie błękitnymi oczami, energiczną i niesamowicie otwartą i ciepłą, jeśli tylko nie udaje kokietki, szukającej oderwania od gównianego życia. Nie chodzi tak wyprostowana jak Kastnerówna i zdecydowanie woli dżinsy i flanelowe koszule od wyszukanych sukienek i żakiecików od znanych projektantów.
Prawdziwa Mirabel jest całkiem inna od tej, którą poznałeś tamtej nocy w dyskotece. Prawdziwa Mirabel jest krucha, zagubiona, nieco naiwna. Ale jest też troskliwa, spragniona ciepłych ramion i codziennego szczęścia.
Dwie życiowe kaleki w jednym miejscu, jesteś dziwnie rozbawiony tą myślą. I nie wiesz, dlaczego sam siebie uważasz za kalekę. Bo nie umiesz kochać? Bo zamiast miłości dajesz tylko rozczarowanie i ból? Bo udajesz, że jesteś pozbawiony uczuć podczas, gdy niemal umierasz z tęsknoty?
Cholera, nie chcesz tęsknić za Chiarą.
Bierzesz głęboki oddech i dokładnie analizujesz twarz Mirabel. Jej zaniepokojone spojrzenie rozczula cię, pozwala ci na chwilę wyrzucić z głowy obraz Chiary. Przysuwasz się do brunetki i łapiesz jej dłoń. Po kilku sekundach wahania całujesz delikatnie jej wargi, jakby bojąc się, że dołożysz kolejną rysę na jej popękanym sercu. Ale kiedy dziewczyna z przymkniętymi oczami oddaje twój pocałunek, odrzucasz troski na bok i wplątujesz dłoń w jej długie włosy, mocniej przyciągając ją do siebie.
Nie wiesz, dlaczego chcesz się z nią przespać - przecież nigdy nie śpisz dwa razy z tą samą kobietą.
Ale Mirabel naprawdę dobrze całuje. I pachnie tak słodko, tak przyjemnie, tak, że możesz zapomnieć o całym świecie.
- Manuel... - Po chwili Winckler odsuwa się od ciebie gwałtownie. Jej niebieskie oczy ciemnieją, a usta wyginają się w dziwnym grymasie.
- Mirabel, co ty - zaczynasz niezadowolony. - Jesteśmy dorośli, to nic nie musi znaczysz.
Dziewczyna kręci głową.
- Po pierwsze, to zawsze coś znaczy, o ile nie jesteś obcą osobą. A po drugie...
Urywa z pół zdania, odwracając wzrok. Powoli wstaje z kanapy i podchodzi do okna. Wiesz, co widzi - spowite nocą miasto, spokojne i bezpieczne, nie zapowiadające żadnych trzęsień w życiu ich mieszkańców. Ile razy koił cię ten sam widok, by kilka minut później usłyszeć od Chiary wiązankę niecenzuralnych słów, okraszoną łzami i błaganiami? Ile razy przekonywałeś się, że spokój jest tylko pozorny, że nigdy nie trwa dłużej niż kilka minut?
- A po drugie? - Pytasz nagląco.
- Po drugie - Mirabel odwraca się w twoją stronę z dziwnym uśmiechem na ustach - do cholery, ty ją kochasz. Zawsze ją kochałeś. Przejrzałam się, Fettner.
Otwierasz usta, by po chwili je zamknąć. I tak kilka razy, zupełnie jak ryba wyrzucona na brzeg, bezradnie miotająca się w ostrych promieniach słońca.
Mirabel opiera się o parapet, nie odrywając od ciebie wszystkowiedzącego spojrzenia.
- Nie wiem, o co ci chodzi. - Wreszcie wyduszasz z siebie.
- Widziałam jak na nią patrzyłeś, gdy weszła do kawiarni, jak świadomie ją raniłeś podczas, gdy w twoich oczach tkwił ból nie do opisania. Widziałam twoją walkę, to jak twoje prawdziwe uczucia próbowały wygrać z dumą. Kochasz ją. Mimo wszystko.
Jesteś skołowany. I jednocześnie czujesz jak wzrasta w tobie gniew. Chcesz wykrzyczeć, że to wszystko to tylko kłamstwo, że Mirabel wcale nic nie widziała, że nie ma żadnego bólu w twoich oczach. Ale zamiast tego chowasz twarz w dłoniach, cicho szepcząc:
- Nie mogę jej kochać. Gdybym ją prawdziwe kochał, nie zdradzałbym jej, nie byłbym powodem jej łez.
Tak wiele razy słyszałeś to zdanie od Chiary. Tak wiele razy, że sam w nie uwierzyłeś. Nie możesz jej kochać, nie kochasz jej, po prostu nie, to nawet nie wchodzi w rachubę.
Więc dlaczego tak strasznie za nią tęsknisz, dlaczego wspomnienia przyprawiają cię o takie zdenerwowanie, dlaczego masz wielki mętlik w głowie?
- Boisz się, po prostu się boisz...
- Zamknij się - syczysz gniewnie. - Nic nie wiesz, zupełnie nic.
- Po prostu przyznaj się przed samym sobą, że ci na niej zależy, że Manuel Fettner, austriacki Casanova zakochał się bez pamięci, tylko nie umie obejść się z tą miłością. - Mirabel prycha, nieco rozdrażniona twoim wybuchem.
Kręcisz tylko głową, uparcie odrzucając jej słowa.
- Ja się nie zakochuję. - Mówisz, z nutką desperacji w głowie. Chcesz w to uwierzyć, ale... Do cholery, wiesz, że to prawda, wiesz, że kochasz Chiarę, jak jeszcze nikogo innego. I za każdym razem, kiedy to sobie uświadamiałeś, uciekałeś od niej przestraszony i wpadałeś w ramiona innej, jakby chcąc udowodnić sobie, że do szczęścia nie potrzebujesz tej jednej kobiety.
I dlatego też chciałeś przed chwilą przespać się z Mirabel.
Więc co? Boisz się miłości? Przecież to niedorzeczne.
- Nie jesteś taki. Nie wmawiaj sobie, że jesteś chłodny i oschły, że nie masz uczuć. Oboje wiemy, że to pieprzony kłamstwo, pozory, które tworzysz, aby się bronić.
Bierzesz głęboki wdech. Przez chwilę analizujesz słowa brunetki, po czym gwałtownie wstajesz z kanapy, cały roztrzęsiony i przerażony.
- Odpieprz się. - Krzyczysz trochę bezradnie i wychodzisz z salonu. Potrzebujesz samotność, musisz oczyścić umysł. Zamykasz się w łazience i ściągnąwszy ubranie, wchodzisz pod prysznic. Lodowata woda studzi twój gniew; złość powoli ustępuję, a w jej miejsce pojawia się dziwne zrezygnowanie i pogodzenie się z losem. Cóż, nie możesz dłużej uciekać od tej myśli. Kochasz Chiarę i tylko z nią byłeś prawdziwe szczęśliwy.
Pytanie tylko, co dalej?
Po dwudziestu minutach wracasz do salonu spokojny, trzeźwy i trochę przygaszony. Mirabel siedzi na kanapie i obserwuje cię smutnymi oczami.
- Przepraszam. - Szepcze prawie bezgłośnie, lekko spuszczając głowę.
- To ja przepraszam. - Wzdychasz głośno i siadasz obok niej. - Zachowałaś się jak prawdziwa przyjaciółka, a ja cię tak zaatakowałem. Sorry.
- Rozumiem cię.
- I dziękuję. - Kładziesz dłoń na jej ramieniu, jakby chcąc pokazać, że naprawdę doceniasz to, że otworzyła ci oczy. - Wiesz, chyba potrzebowałem, aby ktoś tak dobitnie i wprost powiedział mi to, co sam tak uparcie od siebie odrzucałem. Schlierenzauer nieraz próbował, ale był w tym temacie tak subtelny, że łatwo było mi go zbyć.
Dziewczyna uśmiecha się niewyraźnie.
- Najważniejsze, że się przełamałeś. Teraz musisz tylko zadecydować, co dalej.
I oto dochodzicie do punktu, który powoduje u ciebie atak paniki.
- Co niby mogę zrobić? - Prychasz. Panika zawsze wyzwala w tobie irytację i złość.
Mirabel wzrusza ramionami.
- Drogi są dwie, albo walczysz o Chiarę, albo o niej zapominasz. Nie ma nic pomiędzy, Fettner.
Uśmiechasz się ze zrezygnowaniem. Po tym wszystkim, przez co przeszliście, Chiara nie wróci do ciebie, za bardzo będzie się bała, że znowu wpadniecie w to same błędne koło.
I może miałaby rację?
*****************

Dwa rozdziały zapasu, tak niedobrze!
I nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, więc zmykam do walczenia z kradziejami wkładek serialu. Miłego weekendu, mordeczki!


dziewięć: rollercoaster




Czujesz się tak, jakby ktoś wyssał całe powietrze z pomieszczenia. Szybko odwracasz głowę, ale nie na tyle szybko, by nie zauważyć, jak oczy Chiary ciemnieją. Cholera, przez ostatnie tygodnie wyrzucałeś ją z głowy wszystkimi możliwymi sposobami, myślałeś, że historię z Kastnerówną masz już dawno za sobą. Tymczasem jej widok wprawił cię w dziwne osłupienie, stan, z którego nie możesz się uwolnić. Twoje serce na chwilę się zatrzymało, by potem ruszyć pełną parą. Jesteś pełen niedowierzania i chaotycznych myśli. Przed twoimi oczami przesuwają się wspomnienia - nie te z romantycznych randek, na których robiłeś z siebie durnia w krawacie, a wspomnienia zwykłych, codziennych chwil. Widzisz, jak Chiara stoi przy kuchennym blacie w twojej szarej koszulce i robi kanapki. Jak narzeka, bo kupiłeś cholernie drogi ekspres do kawy. Jak drze się, kiedy sprząta twoje skarpetki porozrzucane po całym mieszkaniu. A potem widzisz jak wtuleni siedzicie na kanapie w saloniku i oglądacie jakiś horror; Chiara z cichym piskiem przyciska swoją twarz do twojego torsu, a ty machinalnie głaszczesz ją po miękkich włosach. Nie myślałeś wtedy o tym, ale byłeś szczęśliwy, trzymając ją w swoich ramionach, wdychając jej słodki zapach, mając ją przy sobie.
Przyzwyczajenie, to tylko pieprzone przyzwyczajanie, wmawiasz sobie.
Bo przecież życie z Chiarą było wygodne. A gdybyś... gdybyś czuł do niej coś silnego, coś co ci wszyscy idioci górnolotnie nazywają miłością to, no cóż, nie zdradzałbyś jej, nie potrzebowałbyś już innych kobiet w swoim życiu, prawda?
Przygryzasz mocno wargę; metaliczny posmak krwi pomaga ci skupić się na rzeczywistości. Nie wiesz, co robić, masz mętlik w głowie. Czy wypada podejść do Chiary i się przywitać? A może ona by tego nie chciała? Może wychodząc, rzucisz jej jakąś kąśliwą uwagę? Boże, dlaczego to takie dla ciebie ważne, dlaczego tak usilnie chcesz zwrócić jej uwagę? Hej, obojętność zaboli mocniej, racja? Obojętność, chłodne spojrzenie, może też obejmiesz Mirabel?
Chcesz skrzywdzić ją jeszcze dotkliwiej?
Kurwa.
- Wszystko okej? - Mirabel nachyla się nad stolikiem, bardzo delikatnie muskając twoją dłoń.
Podnosisz na nią zdziwione spojrzenie, zupełnie jakbyś dopiero teraz uświadomił sobie, że poza tobą i Chiarą istnieją również inni ludzie.
Nie wiesz, co się z tobą dzieje. Ale nie chcesz pokazać, że wymiana krótkich spojrzeń z Kastner wybiła cię z równowagi. Zbierasz się w garść i wykrzywiasz w usta w najbardziej przekonujący uśmiech, na jaki tylko cię stać. Jesteś twardy i oschły, obojętny na ból własny i innych, jesteś Manuel Fettner, uczucia innych cię nie obchodzą. Grasz, zawsze grasz w tą samą grę.
- W jak najlepszym. - Nonszalancko wzruszasz ramionami. W przypływie impulsu, splatasz palce z palcami Mirabel; brunetka jest zaskoczona. - Co ty na to, by na kolację zrobić lasagne?
- Manuel, co ty, do cholery... - Winckler marszczy brwi. Jest zdezorientowana. Z jednej strony dziwi się twoim nagłym zmianom nastroju, a z drugiej, cóż, na jaką kobietę nie działa czar Fettnera? Możesz się założyć, że przez ułamek sekundy żołądek dziewczyny wywijał salta, a ona sama z trudem powstrzymywała się, by się na ciebie nie rzucić.
W końcu wszystkie kobiety są takie same.
- Manuel... - Cichy, chłodny, jakże obcy głos. Podnosisz wzrok i widzisz ładną, regularną twarz Chiary. Z bliska dostrzegasz kilka piegów na jej zgrabnym nosie, wyjątkowo niezakrytych pudrem, fluidem czy innym dziadostwem. Blondynka ma podkrążone oczy i zmęczone, pozbawione blasku spojrzenie. Coś w niej łamie ci serce, powoduje nagły przypływ czułości i przypomina o wyrzutach sumienia, które co noc cię odwiedzają. Szybko odganiasz od siebie te chore emocje, pozwalając by poczucie buntu przejęło nad tobą kontrolę.
- Chiara. - Szepczesz równie cicho jak ona, ozdabiając swój głos nutką rozdrażnienia i arogancji.
Blondynka jednak nie patrzy na ciebie, a na twoją dłoń splecioną z dłonią Mirabel. Nie potrafisz wyczytać emocji z twarzy Kastnerówny, za cholerę nie wiesz, o czym ona myśli. Czy jest zazdrosna? Czy boli ją wasz widok? Czy jeszcze cię kocha?
- Widzę, że znalazłeś sobie nową naiwną dziewczynę. - Chiara przenosi wzrok na Mirabel. Kąciki jej ust podnoszą się w lekceważącym, nieco zmęczonym uśmiechu. - Nawet nie wiesz, w jaki toksyczny związek się pakujesz. Chyba, że jesteś tylko na jedną noc, co?
- Daj spokój. - Mówisz ze znużeniem w głosie.
Gdzieś w międzyczasie Mirabel puszcza twoją dłoń.
Chiara przesyła cię ostrym spojrzeniem.
- Nigdy się nie zmienisz.
- Nie zamierzam.
- I nigdy też nie zamierzałeś?
Wzruszasz tylko ramionami, co niezbyt podoba się Chiarze. Brawo, właśnie po raz tysięczny udowodniłeś jej jakim jesteś dupkiem. I swoją pozą utwierdziłeś ją w przekonaniu, że dobrze zrobiła, odchodząc od siebie, usuwając ze swojego życia toksyczny element.
Jakoś nie zależy ci na jej opinii. Chwila czułość zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Co za życiowy rollercoaster.
- W każdym bądź razie - Chiara z dziwnym zdenerwowaniem zatyka za ucho kosmyk włosów - chciałam ci tylko powiedzieć, że zapomniałam wziąć z mieszkania dokumenty, które są mi potrzebne, więc... Wpadnę kiedyś.
Kiwasz tylko głową. Blondynka rzuca ci ostatnie, zagadkowe spojrzenie, po czym odwraca się na pięcie i wraca do swojego stolika. Nie patrzysz się za nią, udając nieprzejętego i obojętnego, jednakże w środku... Do cholery, co się dzieje? W środku aż rozsadza cię mix najróżniejszych uczuć, spośród których najsilniejsza jest chęć przytulenia Chiary.
Kurwa.
- Więc to jest ta słynna Chiara. - Mówi z rozbawieniem Mirabel.
Przenosisz na nią zdziwiony i nieco chłodny wzrok. Naprawdę nie wiesz, co w tym wszystkim jest tak zabawnego.
- Tak, to właśnie ona.
******
Tadam! Oto i Chiara;)
A ja postaram się, by dokończyć rozdział na mixofstories i wrzucić  go jeszcze w ten weekend.
No i ogólnie to nie wiem. Chcę skoki. O.

(Dajcie znak, czy jesteście, okeej?)

osiem: bezużyteczna wiara



- Jesteś dziwnie milczący. - Stwierdza nagle Mirabel, gdy wracacie z jej mieszkania. Nie zerkasz na nią, będąc całkowicie skupiony na drodze. I na własnych myślach.
- Miałem ciężki dzień. - Odpowiadasz szybko, tylko po to, aby ją zbyć. Jednak wiesz, że to nie wystarczy. Poznałeś Mirabel na tyle, by wiedzieć, że dziewczyna jest bardzo dociekliwa i łatwo się nie poddaje.
- Skręć w tą ulicę. Jest tutaj zajebista kawiarnia. Mają najlepszego sernika na świecie.
- Mirabel...
- Naprawdę mam ochotę na tego sernika. Ja stawiam.
Nie masz siły, by się z nią kłócić. Posłusznie włączasz kierunkowskaz i po chwili parkujesz na ciasnej, jednokierunkowej ulicy. Wychodzicie z auta i jak najszybciej przemykacie do wnętrza kawiarni; ostatnimi dniami pogoda nie rozpieszcza mieszkańców Innsbrucka, nie pozwalając im ani na chwilę odetchnąć od zacinającego deszczu.
Kawiarnia podoba ci się. Jest przytulna, ładnie urządzona. Ściany zostały pomalowane na ciepły beż, dominują tutaj raczej stonowane kolory, ożywione kilkoma kolorowymi elementami. W powietrzu czuć przyjemny aromat parzonej kawy, panie kelnerki są miłe i ładne, a z głośników cicho wypływają dźwięki indie rocka.
Naprawdę żałujesz, że nie znałeś tego miejsca wcześniej.
Zamawiasz espresso, a Mirabel karmelowe latte machiatto. Oczywiście bierzecie także po kawałku sernika wiedeńskiego, który, musisz przyznać, jest obłędny.
- Więc co się dzisiaj stało? - Brunetka zerka na ciebie z nad wysokiej szklanki.
Unikasz jej wzroku, bo nie chcesz, by zobaczyła całą prawdę w twoich oczach. Doskonale wiesz, że umiesz kłamać jak mało kto, ale oczy nie ukryją tego, co kryją usta.
- Miałem poważną rozmowę z kumplem. Jest załamany. Zdradziła go dziewczyna i takie tam. - Odpowiadasz oględnie, obejmując palcami małą, ciepłą filiżankę.
- I tak się tym przejąłeś?
- To mój przyjaciel. - Przeszywasz ją ostrym spojrzeniem.
Mirabel wzrusza ramionami. Prowokuje cię, wiesz to. I dostrzega więcej niż wszyscy ludzie wokół ciebie, widzi w tobie emocje, które tak doskonale ukrywasz, umie przejrzeć cię na wylot, zupełnie jakbyś był ze szkła. Trochę to cię przeraża, czujesz się taki nagi i bezbronny, nie wiesz jak odeprzeć jej ataki - cóż, zostałeś zapędzony w kozi róg.
Jeszcze nigdy nie znalazłeś się w takiej sytuacji. Jeszcze nigdy nie zostałeś tak nagle i dobitnie przyparty do ściany. Zawsze każdy grał według twoich reguł, kiedy ta gra tak się zmieniła? I kim, do cholery, jest ta kobieta?
Mirabel jest trochę podobna do ciebie. Też woli zajmować się cudzymi problemami niż swoimi. Woli odbudowywać świat innej osoby podczas, gdy jej własny przypomina zgliszcza, gruzy pokryte grubą warstwą popiołu.
- Prawdopodobnie jego sytuacja coś mi przypomina. - Wygodnie opierasz się o krzesło, rozglądając się po kawiarni. Nonszalancka poza aka sprawdzona taktyka. - Co nie zmienia faktu, że martwię się o niego. Bo to mój przyjaciel.
- Oczywiście. - Brunetka przytakuje. Po chwili marszczy czoło i dodaje - Tylko nie mów mi, że zostałeś zdradzony.
Śmiejesz się, ale twój śmiech jest pusty, pozbawiony wesołości. Bardziej przypomina nerwowy chichot niż szczere rozbawienie.
- Jesteś tym złym, co?
Wzruszasz ramionami.
- Lubię kobiety.
Dziewczyna głośno prycha. Wiesz, co o tobie sądzi. Bawienie się kobietami, szukanie jednonocnych przygód to całkiem co innego, kiedy jest się w związku.
- Nie umiała ci wybaczyć?
- Po prostu przestała wierzyć w moje obietnice. - Uśmiechasz się drwiąco, chociaż w środku nie jest ci do śmiechu. Dziwny uścisk w piersi utrudnia ci oddychanie, ból pali twoje wnętrzności. Coraz trudniej przychodzi ci udawanie obojętności.
- Cóż... - Mirabel przygryza wargę. - Co ty na drugą porcję serniczka?
- Dobry pomysł.
- Naprawdę? - Dziewczyna unosi do góry jedną brew, wyraźnie zdziwiona. - Nie masz jakieś wielkiej diety skoczka, nienaruszalnego zakazu jedzenia słodyczy, czy coś?
- Ostatnio i tak za dużo schudłem. Przyda mi się trochę kalorii.
Brunetka uśmiecha się do ciebie, po czym zamawia ciasto. Mimo, że jej dociekliwie pytania cię irytują, dobrze ci się z nią rozmawia. Dawno nie konwersowałeś bez flirtów, tak szczerze i od serca z jakąś kobietą. Naprawdę miła odmiana.
- To było coś poważnego? Ten twój ostatni związek?
Nabijasz na widelczyk kawałek sernika, nie odrywając od ciasta wzroku.
- Nie, chyba nie. - Kłamiesz gładko.
Kiedyś gdzieś usłyszałeś, że kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą. Chcesz w to wierzyć, chcesz wierzyć, że Chiara nie była dla ciebie nikim wyjątkowym. Że minie jeszcze kilka tygodni i całkowicie wyprzesz ją ze swojego życia.
Ale twoja bezsenność myśli inaczej, nawet twoja podświadomość z tymi swoimi koszmarami jest przeciwko tobie.
- Ale masz wyrzuty sumienia, że ją skrzywdziłeś?
- Wiesz, kiedy przyjrzałem się Michaelowi, kiedy zobaczyłem jak cierpi... Przypomniałem sobie oczy Chiary, gdy wrzucała do walizki swoje rzeczy. Jeszcze nigdy nie widziałem takiego zawodu. Ona... Ona chyba za bardzo we mnie wierzyła. - To wyznanie jest najszczersza rzeczą, jaką kiedykolwiek powiedziałeś Mirabel i ona o tym, wie. Wie też, że raczej nie może liczyć na to, że dopuścisz ją do siebie jeszcze bliżej. - Była naiwna, wmawiała sobie, że może się zmienię. Ale ludzie się nie zmieniają.
- Wiesz to z autopsji?
- Mhmm.
- Powiem ci jedną rzecz, ludzi nie powinno się uogólniać. Człowiek jest specyficzną istotą i to od samej jednostki zależy czy potrafi się zmienić.
Nie wierzysz jej. Masz na ten temat swoje zdanie, którego uparcie się trzymasz. Człowiek może starać się zmienić, proszę bardzo, ale pomimo jego prób i tak zostanie w nim pierwiastek dawnego siebie, szatańskie ziele, które kiedyś na powrót się narodzi i zachwaści tą nową osobę.
- Nie widzisz, że ta twoja wiara zaprowadziła cię do tego miejsca, w którym się znajdujesz? - Uśmiechasz się ironicznie.
Brunetka marszczy czoło, rzucając ci niespokojne spojrzenie.
- Co masz na myśli? - pyta, z roztargnieniem dziabając widelcem kawałek sernika.
- Twój brat. Gdybyś tak naiwnie nie wierzyła, że się zmieni, nie przechodziłabyś przez to piekło.
- Nie rozumiesz. - Mirabel kręci głową. - Jeśli ja w niego nie uwierzę, to nie zrobi tego nikt inny. A on musi mieć w kimś oparcie, musi wiedzieć, że ma dla kogo się zmienić. Mogę się założyć, że ta twoja Chiara myślała tak samo.
Mirabel patrzy się na ciebie z nieskrywaną wrogością i nutką buntu w spojrzeniu. Jeden jeden, myślisz. W tym, co powiedziała brunetka jest wiele prawdy. Ale co z tego, skoro jej przekonania nie idą w parze z rzeczywistością? Czy to, że Mirabel wierzy w zmianę brata sprawiło, że on się zmienił? Czy wiara Chiary zmieniła ciebie?
Odpowiedź jest krótka: nie.
 Życie... Życie jest po prostu  za bardzo skomplikowane.
- Nie chcesz się zmienić, prawda? - Głos Mirabel jest cichy, ale udaje mu się obudzić cię z zamyślenia. Nie odpowiadasz, pozwalasz, by dziewczyna sama sobie odpowiedziała. Chwytasz za małą filiżankę i bierzesz łyka już letniej kawy. Pchany niewidzialną siłą, rozglądasz się po kawiarni. Gdy twój wzrok zatrzymuje się na wyjściu, omal nie krztusisz się napojem.
Pod drzwiami stoją dwie, młode kobiety. Jedna - ta, która rozgląda się w poszukiwaniu wolnych miejsc - ma krótkie, rude włosy i kilka piegów na jasnej twarzy. Nie znasz jej. Za to ta druga... Ta druga ma sięgające za łopatki blond włosy, mocne i jedwabiste. Ubrana jest w dobrze ci znany, granatowy żakiet i jasne dżinsy. Możesz się założyć, że przechodząc, zostawia za sobą słodki, waniliowy zapach; uwielbiasz ten zapach, nieraz doprowadzał cię do czystego szaleństwa.
Kiedy jej orzechowe oczy spoglądają prosto na ciebie, na chwilę tracisz oddech.
- Chiara...
*********

No cześć Mordeczki!
Nie było mnie tutaj dwa tygodnie, ale miałam problem z internetem. Na szczęście pan informatyk wreszcie się zlitował i rozwiązał mój problem :)
Weny ostatnio mam jak na lekarstwo (by nie powiedzieć, że wcale jej nie ma), zapasów też już mało, potrzeba mi skoków!
I nie wiem co jeszcze. Katowice są spoko.
A co u Was? ;3