- Idziesz już?
Na dźwięk cichego, sennego głosu Mirabeli prostujesz się i zerkasz na nią z jakąś dziwną czułością. Nie wiedząc czemu, jest inna od tych wszystkich kobiet, z którymi sypiasz, jest inna także od Chiary. Niepokoi cię to, dlatego szybko zakładasz koszulkę i szukasz swoich butów. Nie możesz złamać swojej głównej zasady "dziewczyny na jedną noc".
- Najwyższa pora. - Mówisz obojętnie, bez sentymentów. Taki już jesteś, nic na to nie poradzisz. Nie chcesz łamać serc dziewczyną, które sobie za dużo wyobrażają, nigdy niczego im nie obiecujesz. To one czasami coś sobie ubzdurają, a potem beczą, że wychodzisz bez buzi na do widzenia, bez zostawienia swojego numeru, bez obietnicy następnego spotkania.
Jesteś zimny, oschły i bezuczuciowy. Nigdy nic nie czujesz do kobiet, z którymi sypiasz. Tylko Chiara była inna. Ale mimo to zdradzałeś ją. Sam nie wiesz dlaczego. A może i wiesz, ale boisz się do tego przyznać.
- Okej. - Brunetka przewraca się na bok, by móc lepiej obserwować to, jak zbierasz się do wyjścia. Nie jest rozczarowana ani smutna, od samego początku wiedziała, że między wami nic nie będzie, że będziecie dla siebie tylko przez pół nocy, że potem przestaniecie dla siebie istnieć. Takie lubisz najbardziej. - Było miło.
Uśmiechasz się pod nosem. W gruncie rzeczy, fajna dziewczyna.
- Tak, było miło, Mirabel. - Nachylasz się nad nią i całujesz ją w policzek. - Sam się odprowadzę. Śpij dobrze.
- Okej, dobranoc. - Odpowiada i zamyka oczy.
Choć nie widzi, rzucasz jej jeszcze jeden uśmiech, po czym wychodzisz z jej mieszkania. Fala chłodnego powietrza uderza w ciebie niespodziewanie, więc zapinasz kurtkę na zamek i powolnym krokiem kierujesz się w stronę swojego domu. Nie wiedząc czemu, nie śpieszy ci się. Idziesz, jakbyś był na niedzielnym spacerze, wpatrujesz się w ciemne niebo i cicho gwiżdżesz. Może właśnie tego było ci potrzeba - nocy, alkoholu i łowów. Może życia znowu będzie dla ciebie dobre, może już nie będziesz czuć się tak beznadziejnie pusty, może irytacja opuści twój umysł. Może.
Może też nie zapomnisz imienia Mirabel.
Po prawie godzinie docierasz do swojej dzielnicy. Jesteś zmęczony i marzysz o długim śnie. Ale kiedy wchodzisz do mieszkania, coś się zmienia, coś znowu jest nie tak. Jest ci zimno i duszno jednocześnie. Mieszkanie wydaje ci się za duże i za ciche. A sen nie przychodzi. To kolejna noc podczas, której leżysz bezwładnie na plecach i wpatrujesz się w sufit, złoszcząc się, że nie możesz zasnąć. Kolejna bezsensowna, długa, samotna noc.
*
Gapisz się w dwa bilety lotnicze, rozdrażniony jak rzadko kiedy. W końcu bierzesz je do ręki, przedzierasz każdy na pół i wyrzucasz do śmieci. Mieliście polecieć razem do Hiszpanii, już od dawna planowaliście te wakacje. Chiara od dziecka marzyła o tym, a ty miałeś spełnić to marzenie. Ale ona odeszła, a sam przecież nie polecisz. Nikogo innego też nie weźmiesz.
Niefajnie. Ale musisz się z tym pogodzić. Swój urlop najwyraźniej będziesz zmuszony spędzić w Austrii, może wyskoczysz na weekend do Wiednia, do babci. Babcia się ucieszy, w końcu jesteś jej ulubionym wnukiem. Jak powiesz jej, że zerwaliście z Chiarą, to może przestanie ględzić o ślubie?
Wzdychasz i idziesz do kuchni. Lodówka świeci pustkami, kawy też już prawie nie ma. Z braku innego wyjścia łapiesz za jakieś wafelki od sponsora, po czym rzucasz się na kanapę i pilotem włączasz telewizję. Niestety nie masz wyjścia, zakupy, które zawsze robiła Chiara, musisz zrobić sam i to jak najszybciej, bo bez kofeiny będziesz jeszcze bardziej nie do życia niż teraz. Ostatnio pijesz tak dużo kawy, jeszcze trochę, a całkiem wypłuczesz magnez ze swojego organizmu. A potem droga już krótka do całkowitego rozsypania się.
Pójdziesz na zakupy popołudniu, postanawiasz.
A póki co, przełączasz na jakiś serial i zapadasz w półdrzemkę. Jednak nie trwa to długo, kwadrans i budzisz się zlany potem. Do wirtualnej listy zakupów dopisujesz jakieś proszki na sen.
*
Wieczorem znów jesteś w klubie. Wiesz, że wyglądasz obłędnie - niebieska koszula w kratkę i lekko przetarte dżinsy, tworzą komplet, który leży na tobie idealnie, nie tylko ty tak uważasz. Kobiety lgną do ciebie jak ćmy do ognia, widzisz jak płoną im oczy, jak przeszywają cię spojrzeniem, jak prowokująco oblizują wargi. Udajesz obojętnego; nonszalancko opierasz się o ścianę i niby od niechcenia lustrujesz klub. Szukasz idealnej ofiary. Masz duży wybór, trudno jest ci się zdecydować. Dlatego wdajesz się w kilka niezobowiązujących rozmów, stawiasz parę drinków. Klub zaczyna cię męczyć, więc postanawiasz wyjść. Oczywiście nie sam. Towarzyszy ci Katrin.
Ten sam schemat powtarza się w następnych dniach.
*****
taki króciutki, ale cóż.
miałam kilka dni kryzysu, ale good news, odblokowałam się twórczo i naskrobałam trochę tutaj, tak więc rozdział ósmy jest w przygotowaniu ;) . i na mixofstories też są już jakieś postępy, ale nie mogę obiecać, że rozdział pojawi się na dniach.
ciao ;*
Hej! :) wpadłam kilka dni temu, a dzisiaj jestem już z komentarzem, bo Manuela nie mogę przypuścić, bo to jeden z niewielu Austriaków, których lubię, a nawet darzę nie lada sympatią i aż mi żal patrzeć co się z nim tutaj dzieje. Żal mi patrzeć na to co robi z własnym życiem i, jak oszukuje się, że to latanie po klubach i zaliczanie przypadkowych lasek pomoże mu w zapomnieniu o Chiarze.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy to raczej Chiara wróci do niego, bo go kocha i mu wybaczy, czy Mirabel na dłużej zakręci mu w głowie, albo obie te sytuacje naraz. Jest za dużo możliwości na dalszy ciąg ~
weny :*
ps. jeśli masz ochotę zapraszam do siebie :)
http://come--little--children.blogspot.com/
http://twoim-lekiem-na-bol.blogspot.com/
Jeden z wielu powodów, dla których lubię to opowiadanie, to na pewno to cudowne zdjęcie plecków Manuela w nagłówku. Dobra, Ems sobie pofangirlowała do pleców Fettnera, teraz pofangirluje do treści.
OdpowiedzUsuńManuuuuuuu, Ty bestio zła, niedobra, opuszczona, samotna! Jak chcesz zapomnieć, gdy zapomnieć się nie da? Zasada "czym się strujesz tym się lecz" chyba nie działa. Bo jaka panienka by się nadarzyła, nigdy nie będzie Chiarą. Bo pusty dom, do którego będzie wracał zawsze będzie przypominał tylko o jej braku.
A idź, Manu, nie lubię Cię. Żartuję, kocham Cię, ale przestań rozrabiać. Chodź, przytul się, przykryjemy się kocykiem, wypijemy herbatkę, będziemy życiowymi ciotami razem.
Samotności nie zapijesz, nie prześpisz, nie zaćmisz przypadkowym jednonocnym romansem. Och, ale trzasnęłam filozofię.
Czekam sobie na kolejne rozdziały cudownego Manu i dziękuję za wspaniałe piosenki z góry strony. Są cudowne.
Ściskam!