Głośne pikanie sprawia, że podnosisz głowę,
intuicyjnie przenosząc wzrok na Chiarę. Blondynka leży na szpitalnym łóżku,
podłączona do specjalistycznej aparatury. Wygląda na pogrążoną w spokojnym,
błogim śnie - wygląda tak, jak zawsze, gdy zasypiała w twoich ramionach szczęśliwa
i ufająca, że może jednak będzie dobrze. Ale to tylko pozory - przestrzeń wokół
kobiety zostaje zapełniona przez plątających się ludzi, rzucających słowami
pełnymi napięcia. Palcami dotykasz okna, które oddziela cię od Chiary. Nie
wierzysz własnym oczom. Po prostu stoisz, z niedowierzaniem przyglądając się
całej sytuacji, nie mogąc zaczerpnąć oddechu, czując jak strach paraliżuje
każdy mięsień twojego ciała. Z zaciśniętym żołądkiem i palącym bólem w
piersiach obserwujesz jak pielęgniarka przygotowuje respirator, a lekarz ze
zdenerwowaniem na twarzy podejmuje próbę uratowania twojej Chiary. Uświadamiasz
sobie, że oto nadeszła ta chwila, w której Kastner umiera, a ty nie potrafisz
zrobić nawet jednego głupiego kroku. Jesteś taki bezradny, taki bezużyteczny.
Chcesz wpaść na salę i błagać Chiarę na kolanach, by
wróciła do ciebie, by nie umierała, ale jedyne na co cię stać w tej chwili to bierne wpatrywanie się w ten ruchomy obrazek. Nie możesz się poruszyć,
jakbyś był wrośnięty w podłogę. Zaczyna brakować ci powietrza, a każda próba
wzięcia oddechu kończy się niepowodzeniem. Imię twojej ukochanej zamiera na
twoich ustach, gdy przeciągłe pikanie przeszywa twój umysł.
To koniec.
K o n i e c.
Zaciskasz pięść w dłoń, po czym opierasz czoło o
chłodną szybę. To nie dzieje się naprawdę, to nie może być prawda. Nie mogłeś
jej tak po prostu stracić, pozwolić jej odejść, gdy wreszcie udało wam się
znaleźć jakiś konsensus. Dlaczego teraz, gdy byliście już tak blisko...?
Zamykasz oczy, czując jak słone łzy moczą twoje rozgrzane policzki. Nogi wręcz
się pod tobą uginają, serce zwalnia, a świat trzęsie się w posadach. Chiara
odeszła. Umarła.
Z tłumionym krzykiem odpychasz się od ściany i
wybiegasz ze szpitala wprost w chłodne objęcia deszczowej nocy. Krople wody
mieszają się z twoimi łzami, włosy kleją się do twarzy, ubrania zupełnie
przemakają, a potężna ulewa zagłusza twoje wrzaski. Bezradnie opadasz na kolana
i trzymając się za głowę, po prostu się poddajesz. Pękasz na miliony małych
części, elementów nie do posklejania. Ból rozsadza twoje serce, roznieca pożar
w całym ciele. Spadasz w przepaść - bez żadnej asekuracji, bez ludzi, którzy cię złapią, zanim dosięgniesz dna. Bo wiesz, że już nikt nie może cię uratować.
Tak, jak nikt już nie uratuje Chiary.
Powoli wyparowują z ciebie emocje, deszcz chłodzi
twoją rozpacz. Nie czujesz nic, a a raczej czujesz tylko pustkę - przerażającą,
wszechobejmującą, lodowatą pustkę nie do wypełnienia. Podnosisz się z
ubłoconych kolan, ręką przecierasz mokrą od łez i wody twarz. Musisz pożegnać
się z Chiarą, po raz ostatni ucałować jej czoło, ścisnąć drobną dłoń. Musisz
powiedzieć, że przepraszasz, że kochasz, że będziesz kochać. I że nie potrafisz
bez niej żyć.
Tak bardzo się spóźniłeś. Tak bardzo zawiniłeś. To
wszystko to tylko i wyłącznie twoja wina.
Nienawidzisz siebie.
- Manuel? - Przez chwilę masz wrażenie, że słyszysz jej
głos. Słodki, pełen ciepła i miłości. Głos, który zapewni, że wciąż kocha,
mimo twoich kłamstw i zdrad. Głos, który jest najpiękniejszą melodią świata.
Ale potem otwierasz oczy i widzisz nachyloną nad tobą zatroskaną twarz Anniki i
jej dłoń spoczywającą na twoim ramieniu. Sennym wzrokiem lustrujesz pusty
korytarz, plastikowe krzesełka i oczy Anniki tak bardzo podobne do oczów
Chiary.
- Czy Chiara żyje? - Pytasz nieprzytomnie, czując jak
przerażenie ściska cię w żołądku.
- Tak. - Kastner uśmiecha się do ciebie łagodnie,
siadając obok. - Co ci się śniło? Krzyczałeś.
W odpowiedzi kręcisz tylko głową, jak najszybciej
chcąc wyrzucić z pamięci ten okropny sen. Dla uspokojenia bierzesz kilka
głębokich wdechów i opierasz tył głowy o chłodną ścianę. Ta cała sytuacja jest
tak bardzo absurdalna, że przez chwilę masz ochotę wybuchnąć śmiechem. Życie
znowu z ciebie zakpiło, Fettner.
- Jakieś nowe wieści?
Annika kręci głową. Jest spięta, zdenerwowana i
niespokojna, ale kto teraz nie jest? Znowu przypominasz sobie swój koszmar i aż
cię skręca z przerażenia.
- Zawsze trzymałam za was kciuki. - Annika patrzy na
ciebie swoimi brązowymi oczami. Chce porozmawiać o siostrze, choć przez chwilę
widzieć ją uśmiechniętą, szczęśliwą, pełną życia. - Razem byliście idealni.
Prychasz lekko rozdrażniony.
- Skrzywdziłem ją jak nikt inny.
- Ale ją kochasz, prawda?
- Czy to teraz cokolwiek znaczy?
- To znaczy wszystko. - Blondynka łapie cię za dłoń i
pokrzepiająco ściska. - Nie możesz wątpić.
Żeby to było takie proste, myślisz, przenosząc wzrok na
przeciwległą ścianę, na której wisi tablica nawołująca ludzi do szczepienia się
przeciwko grypie. Trochę to cię bawi - tuż obok miłość twoje życia walczy ze śmiercią,
a ty czytasz o takich przyziemnych rzeczach. Jednakże za murami szpitala wciąż
istnieje inny świat - większy, normalny i tak bardzo pusty. Boisz się takiego
życia - życia bez Chiary.
- Idę po kawę. Chcesz? - Wstajesz z krzesła i rzucasz
dziewczynie pytające spojrzenie. Ta przeczy głową.
- Nie, dzięki. Wracam do rodziców. Przyjdziesz potem
do nas?
Uśmiechasz się cierpko.
- Chyba nie jestem tam mile widziany.
- Przestań. Oni muszą wreszcie zrozumieć, że Chiara
nie chce nikogo innego.
Przez chwilę patrzysz na młodszą Kastner bez słów. A
potem ją po prostu przytulasz, szepcząc ciche "dziękuję".
Annika obdarza cię ciepłym uśmiechem i odchodzi.
Patrzysz, jak znika za rogiem, po czym wykręcasz się w przeciwną stronę i
idziesz znaleźć automat. Jesteś tak bardzo emocjonalnie wyczerpany, że nawet
już nie myślisz o tym wszystkim, co właśnie się dzieje. Wiesz, że żeby
przetrwać, musisz biernie spędzić ten okropny czas wyczekiwania.
Na końcu korytarza znajdujesz automat. Z kieszeni
spodni wyciągasz kilka monet, wrzucasz do maszyny i wcisnąwszy odpowiedni
przycisk, czekasz na swoje espresso. Po chwili kawa jest gotowa. Chwytasz za
styropianowy kubeczek i bierzesz kilka łyków mocnego napoju. Kawa parzy twoje
usta i podniebienie, ale ten ból jakby łagodzi ból, który szaleje w twoim
sercu. Przez parę sekund możesz rozkoszować się nieprzyjemnym uczuciem,
drażniącym twój język. Przez parę sekund możesz poudawać, że świat wcale ci się
nie wali, a że twoim największym problem w tym momencie jest lekkie poparzenie.
Kiedy w kieszeni zaczyna wibrować twój telefon,
odkładasz kawę na pobliski parapet i wyciągasz urządzenie, jednocześnie
odbierając połączenie. Didl.
- Cześć. - Mówisz do słuchawki bezbarwnym tonem, choć
wiesz, że powinieneś rzucić jakimś żartem. W końcu jest druga w nocy, normalni
ludzie śpią, a nie wydzwaniają do innych. Jednakże w tym momencie jesteś daleki
od wesołego usposobienia, w tym momencie nawet nie masz siły, by udawać, że
jest dobrze.
- Cześć Manu. - Słyszysz spięty głos twojego kumpla. -
Schlierenzauer powiedział mi o wszystkim. Jest źle?
Zaciskasz mocno powieki i bierzesz głęboki wdech.
Przez chwilę po prostu milczysz, próbując opanować wewnętrzne drżenie. Czy
jest źle? Jest kurewsko źle.
- Nie mam pojęcia. - Odzywasz się w końcu. - Lekarze
nie mówią niczego konkretnego. Wszystko dopiero się okaże.
- Przejdziecie przez to. Oboje jesteście twardzi.
- Dzięki, Didl. - Wolną ręką przecierasz zmęczone
oczy, po czym opierasz się o parapet i bierzesz łyka swojej kawy. - Mogę mieć
do ciebie jedną prośbę?
- Jasne. Co tylko chcesz.
- Opowiedz mi o czymś. O czymkolwiek. Nawet o
bzdurach. Chcę, choć na chwilę wyłączyć myślenie.
Przez chwilę słyszysz tylko miarowy oddech blondyna,
ale nie mija nawet minuta, a Didl zaczyna nawijać z taką łatwością, jakby w
życiu nie robił niczego innego oprócz plotkowania. A ty wsłuchujesz się w ten
zwykły, codzienny świat, wypełniony błahostkami - bo przecież świat się nie
kończy, to tylko tobie wszystko się chwieje, burzy i spada na głowę.
Dobrze, że masz
przy sobie takich ludzi, którzy zawsze ci pomogą. Szkoda, że tak późno to
doceniasz.
- Pamiętasz, że ojciec obiecał, że jeśli wygram
Turniej to kupi mi świnię? Żywą? Tak, więc w środę mam jechać z nim na giełdę.
Ciekawe tylko, gdzie ja przenocują tą świnię, przecież mieszkam w bloku...
***********
no tak, klasyk ze snem, zawsze działa! (czy w tym przypadku też?). No i Didl Przyjaciel, bo Didl to fajny koleś, a ja chciałam wrzucić go do rozdziału, no bo Didlowa miłość tak trochę, hahaha <3