Za oknami jest jeszcze ciemno, gdy anemicznie zwalasz się z kanapy i idziesz do kuchni, by zrobić mocną kawę. Włączasz ekspres i siadasz na blacie, martwym wzrokiem wpatrując się w przeciwległą ścianę. Wciąż nie możesz uwierzyć w to, co się dzieje. Dlaczego akurat Chiara? Dlaczego w momencie, gdy miałeś jakieś nikłą i absurdalną nadzieję na to, że może jeszcze jakimś cudem między wami się ułoży? Wciąż potrzebujesz cudu, ale już nie dla was, tylko dla niej. Ona jest teraz najważniejsza.
Zaciskasz mocno oczy, gdy czujesz jak pod powiekami wzbierają się łzy. Nie chcesz rozpaść się jak domek z kart, nie teraz. Musisz być silny, jeśli nie dla siebie, to dla Chiary, ona potrzebuje teraz wsparcia jak jeszcze nigdy. A ty możesz jej je wreszcie dać. Wreszcie możesz ofiarować jej wszystko, co kiedykolwiek chciałeś, a czego wcześniej się bałeś. Tak, przestałeś bać się kochać. Ale co z tego?
Teraz to nie znaczy nic. A jednocześnie znaczy tak wiele.
Wzdychasz głośno, po czym zaczynasz bębnić palcami o kuchenny blat. Chiara wygnała cię wieczorem do domu, byś się trochę przespał, ale mimo to nie potrafiłeś zasnąć. Wierciłeś się tylko na kanapie, cały czas będąc myślami przy niej. Zastanawiałeś się jak się czuje, czy się boi i czy wszystko okej. I modliłeś się, by najczarniejsze scenariusze nigdy się nie wypełniły. Bo przecież potrzebujesz Chiary w swoim życiu jak jeszcze nigdy nikogo.
Dlaczego zawsze masz pod górkę? Dlaczego nigdy nic nie może iść łatwo? Dlaczego akurat Chiara? Dlaczego to jej musiało to się przytrafić? Dlaczego?
To wszystko twoja wina. Pieprzona karma. Kiedy w końcu odpokutujesz za swoje grzechy? Czy będzie jeszcze dobrze?
Od tych wszystkich pytań zaczyna boleć się głowa. Nalewasz sobie kawy i przyssawszy się do kubka, próbujesz oczyścić umysł. Nie przegracie tego. Będziecie walczyć do końca. Choćby los rzucał wam kłody pod nogi... Dacie radę. Razem.
Masz nadzieję, że Chiara znowu wpuści cię do swojego świata, że pozwoli ci być jeszcze bliżej, że zniknie między wami ta dziwna bariera, którą otaczacie swoje serca. Jesteś gotowy rzucić się na głęboką wodę i po raz pierwszy w życiu prawdziwie kochać. Pytanie tylko, czy po tym wszystkim i biorąc pod uwagę aktualny stan, Chiara przestanie tak asekuracyjnie i ostrożnie poruszać się po waszej relacji?
Nie masz pojęcia, co z tego może wyniknąć.
- Ktoś tu jest porannym ptaszkiem.
Podnosisz wzrok i dostrzegasz otuloną kocem Mirabel. Nie uśmiechasz się do niej, nie masz już sił, by udawać, że wszystko jest okej, że twój świat wcale się nie rozpada, a szczęście nigdy nie było dalsze. Wiesz, że prędzej czy później powiesz jej prawdę, bo nie możesz dłużej dusić sobie tego wszystkiego. A poza tym to jest Mirabel, ona wszystko widzi i samą obecnością potrafi sprawić, że się otworzysz.
- Co u ciebie? - Pytasz, odkładając kubek z kawą na bok.
Brunetka siada przy stole i podnosi na ciebie wzrok.
- Wyprowadzam się dzisiaj.
Słysząc jej słowa, zamierasz. Już przyzwyczaiłeś się do jej obecności, do tego, że zawsze jest i że umie naprowadzić cię na właściwą ścieżkę. Polubiłeś nawet spanie na niewygodnej kanapie i oglądanie durnych, meksykańskich seriali, które Mirabel tak uwielbia.
Ale to musiało nadejść i dobrze o tym wiedziałeś. Tylko dlaczego... teraz?
- Aha. Szkoda.
- Tak.
Zapada cisza. Mirabel szczelniej opatula się kocem, a ty uciekasz wzrokiem. Wiesz, że nie możesz prosić, by została, bo to byłoby zbyt egoistyczne z twojej strony. Mirabel musi wstać na własne nogi, musi nauczyć się żyć niezależnie od swojego brata, od ciebie.
Prychasz pod nosem, zirytowany własnymi myślami. Tak, Mirabel musi stać się niezależna, a ty? Twoje bycie niezależnym doprowadziło cię do momentu, w którym nie umiesz wyobrazić sobie świata bez Chiary. Takie paradoksy.
Z powrotem chwytasz za kubek i kończysz swoją kawę. Tą prozaiczną czynnością próbujesz uspokoić rozklekotane myśli i rozszalałe uczucia, ale zamiast spokoju czujesz dziwną pustkę, chłód, który obejmuje twoje wnętrze. Ponoć nieczucie mniej boli niż czucie. Ponoć z obojętnością łatwiej przetrwać. W tym momencie jednak wolałbyś, żeby cię bolało - cokolwiek - ale żeby bolało tak mocno, byś zapomniał o wszystkim.
- Chiara jest... bardzo chora. - Wyduszasz wreszcie, patrząc na własne palce ściskające porcelanowy kubek. Próbujesz być silny, naprawdę. Ale zawsze, gdy powraca do ciebie ta myśl, jakaś część ciebie się kruszy. Chyba nie masz wystarczająco wielu sił, a przynajmniej nie w obliczu tej tragedii.
- Manuel. - Mirabel pojawia się obok ciebie i stając na palcach, obejmuje twoją szyję. Czujesz jej zapach, ciepło, oddech, niemal słyszysz bicie jej serca. Wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej, że cię po prostu wspiera, ale mimo wszystko, obejmuje się jakaś irracjonalna złość. Bo to nie Mirabel powinna stać teraz w twojej kuchni i przytulać cię. To nie ona.
Próbujesz zdusić w sobie ten głupi poryw, byle tylko nie narobić kolejnych szkód. Delikatnie wyplątujesz się z jej objęć i zeskakujesz z blatu, po czym kładziesz kubek po kawie do zlewu. Chcesz zignorować słowa Mirabel, ale nie potrafisz.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Chiara wyzdrowieje.
Dlaczego Winckler leci takimi utartymi frazesami? Przecież zawsze potrafiła powiedzieć coś odpowiedniego, coś...prawdziwego.
- Tego, kurwa, nie wiesz. - warczysz tylko i wracasz na kanapę, by dalej walczyć z głupimi myślami i bezsennością.
***
Mijasz szpitalne korytarze, zabiegane pielęgniarki, wykrzywione bólem twarze. Oddychasz tym specyficznym, wypełnionym zapachem detergentów powietrzem. Obojętnie prześlizgujesz wzrokiem po rażąco białych ścianach. Szpital. Miejsce, gdzie nad ludzkimi głowami zawisają wyroki, gdzie niektórzy doświadczają prawdziwych cudów, gdzie jesteś tylko z tymi ludźmi, którym na tobie zależy. Ale tam, gdzie jesteś tylko sam.
Żadne "Jest pan zdrowy", żaden krzyk niemowlęcia wydany tuż po narodzinach, żadne "przepraszam" godzące kilkuletnie spory wypowiedziane po rachunku sumienia nie zmieni tego, że szpital to najbardziej depresyjne miejsce świata. Miejsce, w którym to najczęściej nadzieje zamieniają się w rozczarowania, a marzenia w łzy.
Niepewnie naciskasz na klamkę i wchodzisz do sali. Obok łóżka Chiary siedzą jej rodzice, a o parapet okna opiera się jej siostra. Spojrzenia, jakimi jesteś bombardowany, sprawiają, że przygarbiasz się i jakby malejesz. Chiary patrzy na ciebie trochę zagubionym, trochę stęsknionym wzrokiem, jej ojciec wręcz przeszywa się na wylot, natomiast oczy matki zerkają na ciebie z dystansem. Tylko Annika uśmiecha się do ciebie delikatnie, bez żadnych wyrzutów i pretensji.
- Dzień dobry. - Mówisz cicho, pozbawiony swojej, wydawałoby się, nieodłącznej pewności siebie. Wiesz, że teraz nie możesz być pewien niczego, a zwłaszcza samego siebie.
- Manuel, zmizerniałeś. - Ocenia cię pani Kastner.
Chcesz odpowiedzieć, błysnąć jakąś żartobliwą uwagą, jak to zawsze masz w zwyczaju, ale zanim do głowy przychodzi ci jakikolwiek pomysł, Chiara prosi swoją rodzinę, by zostawili was samych na chwilę. Jej ojcowi niekoniecznie podoba się ta idea, ale ciągnięty przez żonę wychodzi na korytarz.
- Dobrze było cię zobaczyć. - Annika klepie cię w ramię, a ty uśmiechasz się do niej i zanim dziewczyna wychodzi, wypowiadasz ciche "dziękuję". W odpowiedzi młodsza Kastner puszcza ci oczko.
- Czy ty flirtujesz z moją siostrą? - Pyta Chiara z udawanym wyrzutem.
- Zazdrosna? - Siadasz na skraju łóżka blondynki, po czym łapiesz ją za dłoń.
- Skądże. Mam dobrą wiadomość. Znalazł się dawca. Jutro mam operację.
- To fantastycznie. - Uśmiechasz się szeroko i przygarniasz do siebie Chiarę, głaszcząc jej włosy. Zamykasz oczy, prosząc w duchu kogokolwiek, kto ma władzę nad tym ziemskim padołem, aby wszystko się udało, a Chiara by wróciła do zdrowia. Bo teraz musi być już tylko lepiej, nie?
Wiesz, że nie. Ale ignorujesz tą myśl. Przy Chiarze nie możesz mieć żadnych wątpliwości - będzie dobrze i już.
- Będziesz jutro, prawda? - Blondynka odchyla się, by móc zaglądnąć w twoje oczy. - Będę się mniej bała, gdy będę wiedzieć, że jesteś blisko. - Przyznaje.
Gładzisz jej policzek kciukiem.
- Już ci mówiłem, że zostanę.
- Dziękuję.
***
Musisz iść na trening, więc żegnasz się z Chiarą i jej rodziną. Z lekką ulgą wychodzisz z sali - rozmowa średnio wam się kleiła, a państwo Kastner nie potrafili pozbyć się jakiś swoich podejrzeń. Nie dziwi cię to. W końcu sam sobie nie ufasz.
Przed szpitalem dogania się ojciec Chiary. Friedrich poprawia w pośpiechu zarzuconą marynarkę, po czym wyciąga z kieszeni paczkę papierosów. Częstuje cię, ale odmawiasz.
- Sportowiec, jasne. - Cedzi. Nigdy cię nie lubił i jakoś nie widzisz powodów, by miało to się zmienić. Nie przynajmniej w najbliższym czasie.
I vice versa.
Blondyn zaciąga się nikotynowym dymem, nie szczędząc ci morderczych spojrzeń. Wiesz, czego możesz się spodziewać. Już przeszedłeś przez podobną rozmowę co najmniej dwa razy.
- Nie pozwolę ci już krzywdzisz mojej córki. - Mówi, mrużąc oczy i podchodząc do ciebie zdecydowanie za blisko. - Już za dużo razy przez ciebie płakała.
- Nie chcę jej krzywdzić. - Przyznajesz, wytrzymując jego spojrzenie. - Kocham ją. - Dodajesz po chwili, dziwiąc się samemu sobie.
Kastner wybucha pogardliwym śmiechem.
- Po prostu się do niej nie zbliżaj. W innym wypadku porozmawiamy inaczej.
- Będziemy musieli, bo nie zamierzam opuszczać już Chiary. A teraz wybaczy pan, śpieszę się.
I odchodzisz, będąc dumnym z tego, że nie dałeś ponieść się emocjom. Emocje wykrzyczysz na treningu.
**********
No okej, zakopałam się w kołdrze i kocu w tej mojej małej Syberii z postanowieniem, że wreszcie skończę ten rozdział i skończyłam. Oddzielną sprawą jest to, że jest jaki jest, słowem słaby. Ach, jest tak źle, pogubiłam się, pogubił się i Manuel, żadnych koncepcji na następne rozdziały, kompletnie nic. Tylko pomysł na epilog. Ale zanim epilog, to jeszcze trochę trzeba będzie namieszać, nie? :(((
Trzymajcie się ciepło i piszcie coś, bo nie mam, co czytać! :D
ten rozdział wcale nie jest słaby, moja droga. jest świetny, naprawdę.
OdpowiedzUsuńnie wiem, co mogę tutaj napisać, wszystko mi się podobało.
jak nie masz co czytać, to zapraszam tutaj ----> http://story-about-oberschlesien.blogspot.com/
opowiadanie poświęcone polskiemu zespołowi metalowemu ze Śląska - Oberschlesien (finaliści 4. edycji Must Be The Music).
nie wiem, czy słuchasz metalu, ale może fabuła opowiadania przypadnie Ci do gustu.
czekam na następny rozdział :)
pozdrawiam :*
weny!
PS: wszystkiego dobrego w nowym roku :*
Tato Chiary, też cię nie lubię.
OdpowiedzUsuńManu, bądź. Po prostu przy niej bądź, a być może, kiedyś jakaś siła(zwana przez niektórych Bogiem) sprawi, że Ci się to opłaci. Choć wiemy, że nie dlatego to zrobisz. Zrobisz to z miłości. I to jest piękne.
I zapraszam do siebie na nowy jeśli chcesz. :)
UsuńNie jest słaby, marudo jedna.
OdpowiedzUsuńTen tatusiek to by się mógł łaskawie nie wtrącać. Bo gówno wie.
Ten Manu... Ciągle się zmienia. I ciągle mnie zaskakuje.
Ten fragment, że przy Chiarze nie może mieć wątpliwości... Mistrzostwo.
Kocham. <3
A ja powiem, że się tatuśkowi nie dziwię i kompletnie nie zaskoczyła mnie jego reakcja. W końcu widział, do czego niegdyś Manuel doprowadził Chiarę; patrzył na jej łzy, cierpienie i złamane serce i jako rodzic, chce uchronić córeczkę tatusia przed złem. Zwłaszcza teraz, gdy Chiara jest chora, leży w szpitalu, będzie miała operację... Jak dla mnie jego reakcja jest całkowicie naturalna i zrozumiała. Nie ufa facetowi, który zdradzał jej córkę i tyle.
OdpowiedzUsuńNo ale przecież my wszystkie wiemy, że Manuel się zmienił i to, co powiedział papie jest jak najbardziej prawdziwe; że jego miłość jest prawdziwa! I niech walczy, niech walczy o nią, bo powoli ją odzyskuje! Jeśli operacja się uda, przeszczep się przyjmie, oboje dostaną drugą szansę od życia na ułożenie sobie wszystkiego na nowo. Dadzą radę. Manu, odkąd zdał sobie sprawę z własnego uczucia zdaje się być silniejszy, choć cały czas los podkłada mu kłody. A i Chiara go potrzebuje. Nie dadzą się oboje, to na pewno.
Źle? Bejb, źle będzie jak Ci nakopię za takie gadanie! Nie marudź, tylko działaj. Emms trzyma kciukaski i mocno Cię ściska! :*
Maner , Maner jakiś Ty się ' dziwnie' prawdziwy zrobił.
OdpowiedzUsuńUczuciowy? W końcu otworzyłeś patrzałki?
Brak mi słów , co nie zmienia faktu , że zaczytałam się. Emocje wzięły górę po słowach Chiary i miejmy nadzieję udanej opracji , która się odbędzie.
Twórz kochana!
Ann!