Nie lubisz komplikacji. Komplikacje cię przerażają.
Chcesz tylko spokoju. Spokoju i zabawy.
Ponoć jesteś niedojrzały i nieodpowiedzialny. Przynajmniej tak zawsze mówiła twoja matka. I teraz wiesz, że miała rację. Ale za Chiny Ludowe, nie wiesz jak to zmienić, jak zmienić siebie. Zresztą... Czy ty tego naprawdę chcesz?
Fettner, ogarnij się.
Nie masz zielonego pojęcia, co się z tobą dzieje. Dlatego stwarzasz wokół siebie iluzję. Jest dobrze, zawsze jest dobrze. Jesteś uśmiechnięty i zabawny, dziewczyny na ciebie lecą, hulasz po imprezach. Takim cię widzą inni i niech już tak zostanie.
Zatrzymujesz się i wyciągasz z uszów słuchawki. Z naprzeciwka nadbiega Zauner. Jest cały spocony i zdyszany, chwali się, że przebiegł dzisiaj dziesięć kilometrów. Znalazł sobie też nową dziewczynę, o czym nie zapomina cię poinformować. Więc jesteś jedynym singlem w drużynie. Singlem, ale za to z jakim powodzeniem.
- Hayböck wyprowadził się od Birgit, wiesz? - Pyta, rozciągając się.
Jesteś zdziwiony. Widziałeś się kilka dni temu z Michi'm, ale blondyn nic ci nie mówił. Co prawda, był nieco przygaszony i małomówny, ale z góry założyłeś, że ma po prostu zły dzień.
Zastanawiasz się, czy też czuje taką dziwną, lodowatą pustkę w sercu, jak ty, kiedy Chiara się pakowała, krzycząc, że cię nienawidzi.
Dlaczego jej wtedy nie zatrzymałeś?
Bo wiesz, że ani ona, ani ty nie uwierzylibyście w twoje obietnice. Za dużo razy już łamałeś swoje słowo, by wierzyć, że możesz się zmienić.
- Dlaczego?
- Nie wiem. - Blondyn wzrusza ramionami. - Jeśli o to chodzi, Michi jest strasznie tajemniczy. Z nikim nie chce o tym gadać.
- Czasem ludziom po prostu nie wychodzi, nie?
David rzuca ci dziwne spojrzenie.
- Byli razem pięć lat. To pewne, że coś musiało się stać. Kto nagle po pięciu latach stwierdza, że jednak nie pasuje do siebie?
Chcesz zauważyć, że ludzie się zmieniają, ale z własnego przykładu wiesz, że tak nie jest. Człowiek, owszem, może się zmienić, ale zawsze zostaje w nim jakąś cząstką dawnego siebie, która prędzej czy później się uaktywni.
- No cóż, postaram się go wyciągnąć na jakieś piwo czy coś. Nie może w sobie wszystkiego dusić, nie?
Zauner kiwa głową. Wie, że jesteś, jaki jesteś, ale przyjaźń zawsze jest dla ciebie ważna.
Żegnacie się i rozbiegacie się. Wkładasz słuchawki do uszów i w rytm Rise Against przemierzasz jeszcze puste o tej porze uliczki Innsbrucka. Nie możesz pozbyć się dziwnego przeczucia.
*
Zewsząd otaczają cię ludzie. Dziki tłum porusza się w rytm elektronicznej muzyki, żyje chwilą, czuje nieskończoność. Ładna blondynka lepi się do ciebie, twoje ręce lądują na jej pupie. Ale coś jest nie tak, znowu dopada cię ten dziwny stan. Ciałem pozostajesz w tej parnej dyskotece, z zapałem obmacując kolejną naiwną, ale duchem znajdujesz się w kompletnie innym miejscu. Gdzie? Nie masz pojęcia. Kiedy blondynka wpycha ci język do gardła, myślisz tylko o tym, jaki pusty jest twój świat. Nagle tracisz ochotę na zabawę. Wykrzykujesz do ucha nowej koleżanki jakąś marną wymówkę, po czym przeciskasz się przez tłum w kierunku wyjścia. Nie wiesz, co się z tobą dzieje, dlaczego coraz częściej nawiedzają cię te psychodeliczne myśli. Przecież to takie niepodobne do ciebie. Ty nigdy się nie zamartwiasz, nie myślisz o głębszych uczuciach, nie próbujesz uporządkować swojego życia. Jesteś cholernie płytki.
Nie wiedząc czemu, w tej chwili ci to przeszkadza. Nie chcesz być płytki, chcesz kierować się w życiu jakimiś wartościami, chcesz być lepszą wersją samego siebie.
Dlaczego?
Pogrążony w chaosie własnych myśli wychodzisz przed bar. Noc jest brzydka. Wieje, jest pochmurno, ulewa wisi w powietrzu. Twoje jestestwo w tej chwili wygląda identycznie.
I wtedy słyszysz dwa, pełne emocji głosy. Gniew, agresja, ból, niezrozumienie, lęk. Nie wierzysz własnym oczom. Dziewczyna, którą kiedyś przeleciałeś warczy gniewnie na otyłego gościa w zniszczonej skórze.
Mirabel, przypominasz sobie jej imię, gdy jej wzrok napotyka twoje spojrzenie.
Nieprzyjemny osiłek policzkuje brunetkę, ta oszołomiona siłą ciosu cofa się kilka kroków. Wkraczasz do akcji, bo tak nakazują ci resztki twojego człowieczeństwa. Może nie jesteś taki płytki jak myślałeś?
Mocno atakujesz mężczyznę, kilkoma zręcznymi ciosami powalając go na ziemię. Niestety w międzyczasie dostajesz pięścią w nos. Krew spływa po twojej twarzy, brudzi nową koszulę. Mirabel kurczowo łapie cię za rękę i odciąga od przeciwnika. Ze łzami w oczach prosi, byście stąd odeszli.
Bez słowa prowadzisz ją do swojego mieszkania. Tam pozwalasz, by dziewczyna się tobą zajęła, cierpliwie znosisz to, jak wyciera krew z twojej twarzy i ogląda twój nos. Wszystko jest w porządku, nawet nic cię boli. Jedynie dręczy cię pytanie, czy aby z Mirabel było wszystko okej.
- Porozmawiajmy. - Mówisz bez emocji, a ona w odpowiedzi ucieka spojrzeniem.
To nie będzie miła pogawędka przy herbatce, stwierdzasz w myślach i idziesz po coś mocniejszego. Bo alkohol przecież zawsze pomaga.
*
Mirabel wygląda inaczej niż ją zapamiętałeś. Nadal jest piękna i wiesz, że niejednemu złamała serce. Długie włosy, teraz w nieładzie, kaskadą spadają na jej plecy. Drapieżny makijaż, lekko rozmazany przez kilka niepożądanych łez, podkreśla jej oczy. Krótka sukienka w kolorze krwi idealnie dopełnia wizerunku kokietki.
Różnica nie tkwi w powierzchownych obrazach, różnica tkwi w niej samej.
Przypominasz sobie ten wieczór, przypominasz sobie Mirabel z tamtej nocy. Piękną, pewną siebie, drapieżną, namiętną. Potem przyglądasz się dokładnie brunetce siedzącej na przeciwko ciebie - dziwnie skruszonej, zagubionej, odrobinie przerażonej, z opadniętymi ramionami, nerwowo przygryzającej wargę, unikającej twojego wzroku.
Dwa inne obrazy tej samej dziewczyny.
Nie wiedząc czemu, widzisz w niej siebie. Bo przecież też grasz łamacza serc, nonszalanckiego, pozornie obojętnego, zdystansowanego. A gdy wracasz do domu i patrzysz w lustro, dostrzegasz obcego faceta, dziwnie smutnego, z przygaszonym spojrzeniem.
Chyba zgubiłeś samego siebie, myślisz odruchowo, po czym sięgasz po kieliszek napełniony drogim, czerwonym winem.
- Okłamałam cię. - Mirabel niepewnie porusza się na krześle, nadal nie patrząc się na ciebie. Mimo rozbieganych oczów i drżących dłoni, jest dziwnie spokojna, opanowana. - Nie dzielę mieszkania z współlokatorką, która wyjechała na weekend. To było mieszkanie mojego brata. Miałeś przyjemność go dzisiaj poznać.
- I to dość blisko. - Stwierdzasz z cichym prychnięciem.
Brunetka, jakby nie zauważa twojej niechęci, pochłonięta własnymi myślami.
- Jest agresywny. Wpakował się w jakieś gówno. Coś z narkotykami. Często się kłócimy, czasami mnie bije, czasami się go boję. Ale jest moim bratem, a rodziny się nie zostawia, prawda? - Mirabel, po raz pierwszy odkąd przekroczyliście próg twojego mieszkania, podnosi na ciebie wzrok. Jest coś dziwnego w jej wielkich, błękitnych oczach. Jakaś obawa zmieszana z nadzieją, prośbą o zrozumienie. Pojmujesz w mig, że ci zaufała, że otwiera się przed tobą jak jeszcze przed nikim, że powierza ci swoją tajemnicę. Kilkoma słowami kreśli obraz piekła, jakim jest jej życie. Ale nie chce twojej pomocy, chce tylko, byś utwierdził ją w przekonaniu, że robi dobrze, że bycie męczennica uratuje jej brata, zmieni go. Że wcale nie powinna od niego uciec.
Milczysz, podczas, gdy brunetka nie spuszcza z ciebie czujnego spojrzenia. Nie wiesz, co powiedzieć, więc tylko opróżniasz swój kieliszek. Myśli wirują w twojej głowie, przyprawiają cię o ból. Wiesz, że zrobiłeś błąd, że nie powinieneś przyprowadzać Mirabel do swojego mieszkania, bo to tak jakbyś wpuścił ją do swojego życia.
Ale dlaczego by tak nie zrobić większego huraganu? Jak szaleć to szaleć.
- To nie tak działa. - Odsuwasz od ust już pustą lampkę i przeszywasz brunetkę zamyślonym spojrzeniem. Nie wiesz dlaczego, ale obchodzą cię jej problemy, nieszczęście, tkwienie w toksycznym nastawieniu.
Ostatnio w twoim życiu tak wiele nie wiem dlaczego, tak wiele niewiadomych, pytań zostawionych bez odpowiedzi.
- Nie możesz się zgadzać na cierpienie, bo on to widzi i wykorzystuje. Jest bezprawny, wie, że może robić wszystko, bo ty mu w tym nie przeszkodzisz, nie sprzeciwisz się.
- Nie rozumiesz... - Mirabel marszczy czoło, oburzona. Szukała zrozumienia, a po raz kolejny zderzyła się ze ścianą. - On mnie potrzebuje...
- Dlatego cię biję.
- Tylko czasami. - Mówi cicho, ze wstydem.
Ale ty wiesz, że kłamie. Widziałeś jej ciało, plecy pokryte drobnymi siniakami, fioletową pręgę schowaną pod grubą bransoletą, niewielką bliznę na lewej dłoni, wyglądającą tak jakby ktoś zgasił w tym miejscu papierosa. Widziałeś, przemilczając ten fakt. Wtedy to cię nie obchodziło.
- Ja po prostu nie wiem, co mam zrobić. - Głos Mirabel jest tak niepewny jak pierwsze kroki dziecka. Jest taka zagubiona i przerażona, jest taka... prawdziwa. Jej twarz bez maski wywołuje u ciebie atak paniki. Nie wiesz, jak sprawdzisz się w tak poważnej roli. Bo prawda jest bolesna, nawet twoi najlepsi przyjaciele nie przychodzili do ciebie ze swoimi problemami.
- Może na początek zostań tutaj? - Proponujesz. Jesteś zaskoczony swoimi słowami równie mocno jak Mirabel. Ale w końcu wiesz jedno, Musisz zmienić swoje życie.
*****
Oj, panie Fettner, czyżbyś dorastał?
OdpowiedzUsuńJedno wiem: Mirabel może być pierwszym krokiem na trasie, jaka dzieli starego Manuela od tego nowego. Tego, który przestanie widzieć czubek własnego nosa, który zainteresuje się uczuciami drugiej osoby (hej, już to zrobił!) i który może w końcu przejrzy na oczy.
Od początku czułam, że ta dziewczyna zostanie na dłużej i że może być jakimś bodźcem dla Manu. Lubię mieć dobre przeczucia. :D Tylko co dalej? Czy ona rzeczywiście zostanie? I jak to będzie wyglądać? Jakie zmiany będą następować w Fettim pod wpływem obecności innej dziewczyny? No i czy będzie ona potrafiła wyleczyć ból, jaki rodzi odejście Chiary? Ajajaj, tyle pytań... Czyli co, byle do następnego! :)
Ooojeeej <3 coś się zaczyna. I to coś dobrego. A to wszystko za sprawą tego pana co ma serce niby z kamienia i nic go nie obchodzą inni. Pozytywnie, nawet bardzo, bo sam sobie udowadnia, że nawet ten smutny, przygaszony człowiek, którego widzi w lustrze, jest coś wart, kiedy wyciąga pomocną dłoń w kierunku osoby potrzebującej. Pięknie :3 mam nadzieję, że uda mu się pomóc Mirabel, a przede wszystkim przekonać ją, że pomoc udzielana bratu nie polega na biernym obserwowaniu tego co się dzieje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3