siedem: paradoksy



Na treningu nie jesteś skupiony, za co kilkakrotnie karci cię trener. Twoje myśli bezwładnie krążą wokół Mirabel i wydarzeń z ostatniej doby. Wiesz, że brunetka ma trochę racji, ale duma i wrażliwe ego nie pozwalają ci się do tego przyznać. Jesteś facetem, złym facetem, a faceci nie mówią o tym, co ich boli.
- Fettner, sprawiasz wrażenie myślącego. - Zauner śmieje się głośno, gdy, mając pięciominutową przerwę, zmęczeni padacie pod ścianą.
- Ta chwila jest warta uwiecznienia. - Schlierenzauer wyciąga swojego iPhone'a i robi ci zdjęcie. Możesz się założyć, że zaraz wrzuci je na Instagrama, nie zapominając o jakiś głupich tagach. Koledzy!
- Czasami trzeba pomyśleć. - Mówisz bez przekonania. - Posnuć refleksje na temat tego skomplikowanego świata pełnego paradoksów.
- Zawsze wiedziałem, że masz zadatki na filozofa. - David sięga po butelkę wody, nie przestając się uśmiechać.
- Mi on zawsze przypominał kosmitę. - Poppinger wzrusza ramiona.
Gdy koledzy rzucają mu zdziwione spojrzenia, szybko dodaje:
- To przez te tunele, tatuaże, uszy i w ogóle.
- Co jest złego w moich uszach? - Burzysz się. Naprawdę jesteś już zirytowany żartami kumpli. Jakby nie mogli znaleźć sobie innego obiektu do drwin.
- Są takie spiczaste... Trochę jak u elfa.
- Aha.
No cóż, bez tych debili twoje życie nie byłoby takie bogate. I nigdy nie dowiedziałbyś się, że wyglądasz jak pół kosmita, pół elf.
- Zawsze myślałem, że wyglądam jak młody bóg, a tu takie rozczarowanie. - Rzucasz beztrosko, bo przecież zawsze taki jesteś, takiego cię znają koledzy. Nikt nie zna tej drugiej strony Manuela, tej, która potrafi być poważna i dojrzała. Tej, która ujawnia się tak rzadko.
- Nie przejmuj się, niektórzy mają gorzej. Popatrz na takie Poppingera. Wciąż wygląda jak szesnastolatka. - Mówi pocieszająco David, na co Manuel uderza Zaunera w głowę, nie zapominając zrobić efektownie obrażonej miny. - Widzisz? On nawet tak się zachowuje!
- Koniec spotkania Kółka Wzajemnej Adoracji. Wstawać z tej podłogi, raz dwa! - Na salę wchodzi trener i kończy wasze przekomarzanie się.
Zwinnie się podnosisz i jako pierwszy zaczynasz ćwiczyć. Zauważasz, że nie tylko ty jesteś dzisiaj inny, również Hayböck jest dziwnie nieobecny i przez cały czas trzyma się na uboczu. Przypominasz sobie, co mówił ci kiedyś Zauner. Zdecydowanie musisz po treningu wyciągnąć Michaela na piwo.
Bo lepiej angażować się w problemy innych, niż w swoje.
*
To, że siedzicie teraz z Michaelem w jakimś barze, niedaleko Bergisel podciągasz pod kategorię cudów. Michi stanowczo odmówił, gdy zaproponowałeś mu piwo, na szczęście masz dar przekonywania i po krótkich negocjacjach kumpel zgodził się na jednego browara. Tak więc, teraz siedzicie w barze, jeszcze pustym o tej porze, a przed wami stoją kufle napełnione złocistym płynem. Podoba ci się w tym miejscu, jest kameralnie i przytulnie. Bar nie jest wielki, pachnie w nim piwem i grillowaną kiełbasą. Wszędzie na ścianach wiszą plakaty jakiś rockowych zespołów. Z rogu sali cicho sączy się muzyka. Czasami wieczorami odbywa się tutaj karaoke, wiesz, bo kilka razy, po pijaku, brałeś w nim udział.
Spoglądasz na Michaela. Jest markotny, pochłonięty własnymi myślami i całkowicie nieobecny. Widzisz zmęczenie wypisane na jego twarzy, podkrążone oczy i kilkudniowy zarost. I to spojrzenie... Puste, pozbawione jakichkolwiek perspektyw. Zupełnie jakby stracił cel w swoim życiu.
- Więc o co chodzi z Birgit? - Pytasz niepewnie. Do cholery, jesteś ostatnią osobą, z którą ktoś powinien gadać o złamanym sercu, straconej miłości i innych bzdurach. Nie wiesz, jak pomóc Michaelowi. Chcesz, ale nie wiesz jak. To po prostu nie twoja działka.
- Już o nic. - Hayböck wzrusza ramionami. Jest obojętny, znieczulony na wszystko wokół. Domyślasz się, że Michi stara się nie dopuścić do siebie bólu, który może go jeszcze bardziej zdekoncentrować i negatywnie wpłynąć na jedyną miłość, która jeszcze mu pozostała - skoki.
- Pokłóciliście się czy coś?
Blondyn podnosi na ciebie wzrok. Jego oczy ciemnieją, a pustka w spojrzeniu powoli zostaje zapełniona gniewem, wzburzeniem, dziwną bezradnością. Hayböck wykrzywia twarz w grymasie, jednocześnie mocno zaciskając pięści.
- Naprawdę nie wiem, jak Chiara mogła z tobą tyle być. - Mówi z nutką irytacji w głosie. - Jak ona to robiła, co?
- Co robiła? - Pytasz głupio. Trochę się pogubiłeś i za Chiny Ludowe, nie wiesz, dokąd zmierza wasza rozmowa.
- Wybaczała ci. - Michi się poddaje. Jego głos znowu staje się cichy, pełen goryczy i niekończącego się bólu. Przypomina małe, przestraszone zwierzątko, które potrzebuje, by ktoś go oswoił. - Jak wybaczała ci te wszystkie zdrady?
Milczycie przez kilka minut. Chyba zaczynasz się domyślać, o co chodzi. Życie jest strasznie złośliwe, co? Złośliwe, ironiczne, paradoksalne. Jest ci głupio, Michi zdecydowanie nie powinien rozmawiać o swoim złamanym sercu z tobą, bo niby co możesz mu powiedzieć? "Hej, to że Birgit cię zdradziła, nie znaczy, że cię nie kocha?", "Problem nie tkwi w tobie", "To nie twoja wina"?
Kurwa.
- Michi...
- Daj spokój - Przerywa ci szybko. - Nie martw się o mnie, dam sobie radę.
- Ale...
- Ja tylko potrzebuję czasu, by to wszystko sobie poukładać. No wiesz, tak jakby wszystko, co było fundamentem mojego życia ostatnio okazało się być kłamstwem.
- Więc to definitywny koniec?
Blondyn niewidzialnym wzrokiem wpatruje się w przeciwległą ścianę, pod którą stoi rzadko używana szafa grająca. Jego nieobecne spojrzenie trochę cię przeraża, jeszcze nigdy nie widziałeś Michaela w takim stanie.
- Tak. Nie wiem, czy umiałbym jej wybaczyć. Może kiedyś. Zresztą ona już nie chcę ze mną być. Wybrała jego. - Skoczek ostatnie słowo wymówił z jawną drwiną.
- Przykro mi, stary.
I wtedy cię olśniewa.
Dotychczas widziałeś w sytuacji Michaela siebie, wmawiałeś sobie, że obaj przechodzicie przez to samo: opuściła was dziewczyna, tęsknicie, nie umiecie odnaleźć się w świecie bez niej. Ale jest całkiem odwrotnie. Różnica między wami polega na tym, że Michaelowi złamano serce, a tobie... no cóż, ty złamałeś sobie serce sam.
Wyobrażasz sobie Chiarę. Mimowolnie zastanawiasz się, czy cierpi tak samo jak Hayböck. Czy też się od wszystkich odsunęła, zamknęła się w sobie? Czy znieczuliła się na uczucia, czy jej wzrok jest równie pusty i przerażający? Czy przestała się uśmiechać?
Jest ci przykro. Nie, to niewłaściwie słowo. Po prostu... Ugh. Nie umiesz ubrać w słowa tego, co czujesz. Jest w tobie tyle znaków zapytania i poplątanych myśli. Jeden wielki burdel, którego nie potrafisz ogarnąć. Tylko dwóch rzeczy jesteś pewien.
Pierwsza: jesteś największym idiotą na świecie.
A druga... co tu dużo mówić, mimo ciągłego wypierania Chiary z myśli, cholernie za nią tęsknisz.
*********

Ooooaaaa, we wrześniu miałam pisać, pisać, pisać, a nie wiem, czy z tej mojej pisaniny uzbierałyby się chociaż dwa rozdziały ;__;
A we wtorek witam się z Katowicami i zastanawiam się, jak tam będzie mi się pisało. Jakoś widzę to w ciemnych barwach :c
Nieważne. Choćby się waliło i paliło, skończę to opowiadanie, obiecuję.
Ciao! ;*

2 komentarze:

  1. Cześć Manu, cześć Michi, cześć ofiary losu. Strasznie Was lubię, mimo, że jesteście potłuczeni i nieco Was pokopało w tyłki. Ale może właśnie dlatego macie moją okejkę.
    A Manuel serio wygląda jak taki skrzato-kosmito-elf. Ale cholernie przystojny, że tak napomnę, bo o tym panowie zapomnieli. Chociaż to byłoby dziwne, jakby o tym powiedzieli... No nieważne. Ale fetti, jesteś dobrym facetem, tak bardzo deep inside. Tylko się pogubiłeś trochę, po prostu. A rozmawiając z Michim, który jest ofiarą takiego samego przestępstwa, które popełnił Manuel, może on zrozumieć swoje krzywdy i to, co mogła czuć Chiara. I to nie jest głupie!
    Ale głupoty nawypisywałam, ale jest późno, ja padam, ale po prostu musiałam już skomentować. Ściskam i życzę dużo weny! Mam nadzieję, że w Kato będzie Ci się pisać bardzo dobrze, więc trzymam kciuki i czekam na kolejnego Manuela. Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! przepraszam, że pod postem, ale zapraszam bardzo na mojego bloga o Macieju Kocie i mojej zmyślonej historii http://hardskijumpinglove.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń