Teraz powinno być łatwiej.
Robiłeś wszystko, by wyrzucić Chiarę z myśli - piłeś, sypiałeś z innymi kobietami, udawałeś przed nią, że wszystko jest w porządku, że jesteś zupełnie obojętny - ale to nie pomogło. W końcu zaakceptowałeś swój ból. Zrozumiałeś, że masz złamane serce. Wiesz, że to dziwne, nieprzyjemne uczucie promieniujące z serca powstało, bo twój świat rozpadł się na tysiące, drobnych kawałeczków. Nie wstydzisz się przed sobą, że cierpisz. Okej, wiesz już to wszystko, nie odrzucasz od siebie prawdy, więc powinno być już lepiej, lżej, powinieneś wskoczyć na drogę rekonwalescencji i kawałek po kawałku odbudować własną siatkę uczuć, odbudować siebie.
Ale tak nie jest. Wciąż jest trudno. Może nawet trudniej niż przedtem.
- Jak tam? - Mirabel siada obok ciebie na kanapie. Ma rozwichrzone włosy i rumieńce na twarzy. Dopiero co wróciła z miasta i jeszcze pachnie deszczem. Jest uśmiechnięta, taka... optymistyczna? Skąd taka zmiana, zastanawiasz się przez chwilę, ale ostatecznie twoje myśli i tak biegną ku osobie, o której postanowiłeś już nie myśleć.
- Właśnie akceptuję swoje złamane serce i to, że dostałem kosza. - Oznajmiasz beznamiętnym tonem. Jesteś taki skołowany, za nic nie potrafisz odnaleźć się w tej nowej sytuacji.
- To ja ci nie przeszkadzam. - Mirabel wstaje z kanapy, ale szybko łapiesz ją za rękę i ciągniesz w dół. Musisz z kimś porozmawiać, nie na swój temat, tylko tak ogólnie porozmawiać, oderwać się od swojego pogmatwanego wnętrza. Rzadko kiedy w twoim środku dzieją się takie rewolucje, nie wiesz, jak je ogarnąć i musisz, choć na chwilę, od nich odpocząć.
- Stało się coś? Jesteś taka... inna.
- Och, co za komplement. - Brunetka śmieje się, machając od niechcenia ręką. - Spotkałam się z Bastianem. - Dodaje po chwili, poważniejąc. Jak dziewczynka, która coś przeskrobała, skromnie spuszcza wzrok i zaczyna skubać koniec rękawa swojego grubego, wełnianego swetra. Delikatnie przygryza wargę, chcąc jak najdokładniej dobrać słowa, jak najlepiej zobrazować sytuację. Tak, żebyś mógł zrozumieć.
- Mirabel, twój brat...
- Nie powiem, że się zmienił. - Przerywa ci w pół zdania. - Bo do tego jeszcze długa droga. Ale... coś drgnęło, coś wreszcie zaczęło się dziać w tym jego małym móżdżku. Planuje wyjechać do Wiednia, odciąć się od tego szeregowego światka, wstąpić do grupy wsparcia. Chyba coś zrozumiał.
- Nie wierz tak w niego. To na razie nic nie znaczy.
- Nie rozumiesz.
- Po prostu nie chcę, byś się rozczarowała. - Przyciągasz ją do siebie, obejmując ramieniem. Jak przyjaciółkę. Całkowicie niewinnie. Mimo to, nie możesz odgonić od siebie wspomnień. Bo przecież w ten sam sposób przyciągałeś Chiarę, a ona wtulała się w ciebie zupełnie tak, jakby tylko w twoich ramionach czuła się bezpieczna. Co była swojego rodzaju paradoksem, bo przecież przez ciebie jej życie przypominało morzę.
Mirabel początkowo sztywnieje, ale po chwili jej mięśnie się rozluźniają, a ona sama wygodnie lokuje się w twoich objęciach.
- Cieszę się, że cię poznałam. - Wyznaje cicho. - Nie wiem, co by było, gdyby nie ty. Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne poznać cię od tej strony, od której nie zna cię nikt.
- Masz na myśli tego słabego, uczuciowego połamańca, który załamał się po tym, jak odeszła od niego kobieta, którą sam odepchnął? - Pytasz ironicznie, na co brunetka uśmiecha się kącikami ust.
- Tego samego. Wbrew pozorom jest świetnym facetem. I naprawdę świat się nie zawali, jeśli czasami go odrobinę uzewnętrznisz.
Prychasz, jednocześnie nie mogąc zahamować uśmiechu.
- Ale taki Manuel będzie za bardzo... szokujący dla innych.
- Myślałam, że nie obchodzi cię to, co inni o tobie myślą.
- Sam już nie wiem. W ogóle ostatnio nie czuję się sobą.
- Albo wreszcie jesteś tym kim jesteś. Mam na myśli... - Winckler marszczy czoło, jak zwykle zresztą, gdy chce powiedzieć coś odkrywczego. - Wreszcie nie boisz się być sobą, nie chowasz się już tak panicznie za maską palanta.
- Palanta? Wypraszam sobie! - Oburzasz się. Taka zniewaga wymaga natychmiastowej kary. Nie czekając długo, zaczynasz łaskotać Mirabel po brzuchu, bo wiesz, że ma tam niewyobrażalne łaskotki. Brunetka próbuje ci się wyrwać, ale na marne. Jesteś szybszy i silniejszy, więc po paru chwilach, dziewczyna niemal dusi się ze śmiechu.
- Okej... Ignorantem... Dupkiem... Wyzwolonym samcem... Jak wolisz. - Wydusza pomiędzy napadami śmiechu.
- Jesteś okropna. Naprawdę nie rozumiem dlaczego przygarnąłem cię do mojego domu. - Puszczasz ją, pokazując jej język, niczym chłopczyk w przedszkolu.
- Powiedz to, gdy znowu ugotuję leczo na obiad. - Wincklerówna śmieje się do ciebie, a twoją duszę ogarnia dziwny spokój, spokój, jaki już dawno nie gościł w twoim sercu. Wiesz, że jeszcze wiele zakrętów będziesz musiał pokonać, by być szczęśliwym, ale wiesz również, że w końcu dni będą jaśniejsze, a noce pełne cudownych snów, spośród których nie wyrwą cię koszmary. Kiedyś po prostu będzie lepiej.
- A tak nawiasem mówiąc, znalazłam pracę w kawiarni i jak tylko finansowo stanę na nogi, to znajdę sobie mieszkanie i już nie będziesz musiał mieć mnie na głowie. - Mówi Mirabel.
- I kto mi będzie gotował obiady?
- Będziesz musiał sobie jakoś radzić, niestety.
- Może jednak zostaniesz na dłużej? - Pytasz z zadziornym uśmiechem, na co dziewczyna wybucha głośnym śmiechem.
Boże, może wreszcie uda ci się ogarnąć włąsne życie?
***
Owocowa herbata stygnie w kubku, a za oknem dzień zamienia się w noc. Spokojnie kroisz warzywa, uderzając nożem w rytm "Worth Dying For" Rise Against, a Mirabel smaży na patelni kurczaka. Taki oto sielski obrazek, całkowicie zwyczajny wieczór, scena, jaka zapewne rozgrywa się w wielu innsbruckich mieszkaniach. Jednakże czegoś ci brakuje. Jakiegoś klarownego końca, epilogu, który sprawnie zamknie historię twoją i Chiary. Potrzebujesz definitywnie ustawić granice, po raz ostatni przeprosić Kastner za bałagan, jaki zrobiłeś w jej życiu. Nie chcesz, by to wszystko przez co razem przeszliście, włączając w to zarówno dobre jak i złe chwile, zakończyło się tak po prostu, tak nieodpowiednio, tak chłodno i w cieniu wielkich niedopowiedzeń.
- Muszę porozmawiać z Chiarą. - Oznajmiasz nagle i głośno, zupełnie jakby sens tego zdania dopiero teraz stał się dla ciebie oczywisty.
Mirabel podnosi z nad patelni zdziwiony wzrok. Jej brwi idą ku górze, a łyżka, którą mieszała kawałki kurczaka zatrzymuje się gwałtownie.
- Nie mogę tego tak zostawić. Znaczy... Muszę to zakończyć. Prawdziwie. Bo Chiara zasługuje na to. Nie możemy się tak po prostu rozstać. Nie po tym wszystkim. Musi być jakiś... koniec. - Wyrzucasz z siebie szybko, bardziej by przekonać siebie niż poinformować brunetkę.
Dziewczyna wciąż jest w szoku.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz? - Pyta, odwracając się w twoją stronę i krzyżując ręce na piersiach. - Tak po prostu do niej pójdziesz, gdy już jakoś się pozbierała i co jej powiesz?
Pod jej atakiem jakby uchodzi z ciebie powietrze.
- No... Coś wymyślę. - Dukasz z niezadowoleniem. Po chwili jednak wstępuje w ciebie nowy zapał. - Wiem, że muszę to zrobić, by wszystko raz na zawsze uporządkować.
Zanim Mirabel zdąży odpowiedzieć, odrzucasz na bok nóż i ogórka, po czym w biegu łapiesz za skórzaną kurtkę oraz kluczyki do samochodu. Szybko zbiegasz na parter, po drodze omal nie taranując sąsiada spod ósemki. Siedzisz już w samochodzie, gdy nagle uświadamiasz sobie jedną rzecz. A mianowicie, przecież nie znasz adresu Chiary, nie wiesz, gdzie się zatrzymała.
- Kurwa. - Uderzasz pięścią o kierownicę. - Uspokój się, Fettner. - Nakazujesz sobie w myślach.
Dla zebrania myśli, bierzesz głęboki wdech. Już wiesz. Musisz zadzwonić albo do siostry Chiary, Anniki, albo do Rity, jej przyjaciółki. Szybko odrzucasz Ritę - dziewczyna nigdy za tobą nie przepadała. Ale Annika... Annika to całkiem, co innego.
Wybierasz jej numer, po czym gładko sprzedajesz jej kłamstwo. Młoda Kastnerówna przez chwilę kręci, ale w końcu podaje ci adres Chiary. Świetnie. Będziesz tam nie dalej niż za pół godziny.
Odpalasz silnik i płynnie włączasz się do ruchu. W radiu lecą same rzewne piosenki, a ciebie szlag trafia, gdy znowu musisz zatrzymać się na czerwonym świetle. Ale oto już wyłania się ulica Chiary i jej kamienica.
Jak wejść do środka, by nie musieć dzwonić domofonem? Nie musisz długo czekać, rozwiązanie samo nadchodzi. Przed potężnymi drzwiami zatrzymuje się staruszka. Gdy szuka kluczy, oferujesz jej, że pomożesz jej zanieść zakupy do mieszkania. Nieznajoma zgadza się, a ty kilka minut później pukasz w drzwi Chiary.
Klucz głośno chrzęści, a drzwi z trudem ustępują. Gdy między tobą a Kastnerówną znika drewniana bariera, w oczach dziewczyny pojawia się wielkie niedowierzanie.
- Manuel, co ty tutaj robisz?
**************
Ojej, jeden rozdział zapasu, to zdecydowanie nie jest fajne! Bardzo mocno niefajnie!
I, no nie wiem, pomyślałam, że jesienna depresja i zdołowany Manuel to wystarczające powody, by zmienić szablon. Nigdy nie byłam w tym dobra, więc szablon jest jaki jest, ale ja lubię taką prostotę i w ogóle. Chyba nie wygląda to najgorzej, nie? ;p
I co tu jeszcze. Ano skoki za dwa tygodnie, to cieszy <3
Manu, zaskakujesz mnie. I wiesz, mimo wszystko cię lubię. I życzę ci jak najlepiej. Pora na szczęście, pełne szczęście. Nie popsuj już nic, ok?
OdpowiedzUsuńSkoki, skoki! <3 ale to szybko zleciało!
VE.
O jaki ładny Manu patrzy na mnie z góry! A jaki superaśny Manu jest w tym rozdziale! Przez całość zachwycałam się tak, że same ochy & achy leciały. Wszystko dlatego, bo uwielbiam ten świat Manuela, który jest taki poplątany, niezbyt radosny, ale mimo wszystko zbudowany na twardych podstawach. I samego Manuela, mimo tego, że nabroił paskudnie. Ale teraz zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę i w jakiś swój własny, manuelowaty sposób próbuje to naprawiać. Nie mam pojęcia, co wyniknie z tej wizyty w domu Chiary. Nie mam pojęcia, co On jej powie, jak ona to odbierze, czy między nimi zapanuje jakaś względna zgoda... Nie wiem. Nie potrafię nic przewidzieć. Mam tylko nadzieję, że dla Manuela nieszczęście już się wyczerpało i teraz - przy jego chęciach - wszystko będzie zmierzyło w lepszym kierunku. A złamane serce da się naprawić. Wystarczy tylko trochę cierpliwości i czasu.
OdpowiedzUsuńSkoki za dwa tygodnie, taaaaaaaaak! Już tak się stęskniłam za tym wszystkim, że siedzę na jutubie i oglądam stare konkursy. Odliczamy! <3
Przyszedł , powie co ma powiedzieć i pewnie zostanie odprawiony z kwitkiem! Ii bardzo dobrze , oklaski dla Chiary!♥
OdpowiedzUsuńAle to za jakiś czas;D
Co do rozdziału, korzystnym jest , że Manu ma przy sobie kogoś takiego jak Mirabel , bo przecież sam do pożądanych wniosków by nie doszedł , no może doszedł ale o wiele później!
Czas się przecież liczy nie?!
Rozdział jak najbardziej na plus oczywiście i czekam na kolejny (niecierpliwie) ;D
Ann!
Aaa! SZABLON♥
przeczytałam wszystkie rozdziały w jeden dzień i muszę napisać, że zakochałam się w tej historii *.*
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością oczekuję trzynastki.
weny, weny i jeszcze raz weny :*
PS: zapraszam do siebie: http://skoczna-historia-o-milosci.blogspot.com/