Nie możesz dłużej uciekać od tej myśli; to oczywiste, że odrzucanie miłości doprowadziło cię do tego punktu, w którym byłeś, jakby zawieszony między totalną obojętnością, a dziwną tęsknotą, niekończącym się żalem. Okej, zakochałeś się, to przecież nie koniec świata. Jednakże wszystko spieprzyłeś między sobą a Chiarą, a to już trochę bardziej zakrawa na koniec świata. Ale nie poddasz się. Jesteś sportowcem i wiesz, że nawet z pozoru dramatycznych sytuacji da się wyjść zwycięsko.
Cóż, teraz, gdy przyznałeś się do własnych uczuć, łatwiej będzie ci się odkochać, znaleźć stabilizację w swoim pogmatwanym życiu.
- Idę na zakupy, bo w twojej lodówce nie można znaleźć nic poza pasztetem. - Krzyczy z przedpokoju Mirabel.
- Bardzo dobrym pasztetem. - Uściślasz z lekkim uśmiechem. To naprawdę cud, że Mirabel pojawiła się w twoim życiu w chwili, gdy potrzebowałeś kogoś, kto otworzy ci oczy i pomoże zrozumieć ci własne zachowanie. Kogoś, kto odważy się powiedzieć to, co dla wszystkich, poza tobą, było oczywistością.
Dzwonek do drzwi wyprzedza wyjście Mirabel. Słyszysz, że brunetka otwiera przybyszowi i wymienia z nim kilka zdań. Potem do twoich uszów dociera dźwięk zamykanych drzwi i oddalający się stukot obcasów. Jednocześnie do twojej kuchni zagląda zaintrygowana twarz Hayböcka.
- Nie czaj się tak. - Mówisz, dopijając swoją kawę.- Właź.
- Siema. - Michi podaje ci dłoń, po czym siada na krześle, nie spuszczając z ciebie zdziwionego wzroku.
- No co?
- Masz nową dziewczynę? - Pyta, nawet nie próbując maskować niedowierzania.
- No coś ty. - Prychasz. - To... koleżanka. Pomagam jej.
Hayböck ci nie wierzy. Dlaczego to cię nie dziwi?
- Serio. - Przewracasz oczami. - Ma trudną sytuację i bezinteresownie jej pomagam.
- Ale z nią spałeś, prawda? Bo to niemożliwe, że...
- Nie spałem z nią. - Wchodzisz blondynowi w słowo, łatwo wyrzucając z siebie kłamstwo.
- Cóż... - Michael nie wygląda na przekonanego, ale licho z tym. - Gotowy na trening?
- Jasne. - Przytakujesz, drugi raz mijając się z prawdą. Bo, jak to mówią, kac morderca nie zna serca.
*
Wszystko jest jak z waszego utartego schematu - wielka kłótnia, mnóstwo pretensji, trochę łez, rzeczy pakowane w pośpiechu do walizki, trzask drzwi, a potem kilka dni ciszy, po której Chiara znowu staje w twoich drzwiach, prosząc cicho, byś już jej nie krzywdził. Ale dzisiaj, mimo iż blondynka stoi niepewnie na progu niegdyś waszego mieszkania, jest inaczej. Bo wiesz, że nie przyszła wrócić. Raczej odejść tak definitywnie, raz na zawsze unicestwić ten toksyczny związek.
I to wtedy, gdy uświadomiłeś sobie, że ją kochasz.
Nie wiesz, jak się zachować, więc tylko odsuwasz się odrobinę, a blondynka wciska się do mieszkania. Przechodząc, zostawia za sobą zapach wanilii. Dziwny, niezrozumiały dreszcz przeszywa twoje ciało, serce nieco mocniej bije, a głowa jest pełna szczęśliwych wspomnień. Uświadamiasz sobie, że często przy Chiarze czułeś się tak inaczej - nienormalne skurcze żołądka, przyśpieszony puls, zwykła chęć odgarnięcia jej włosów - tylko wcześniej ignorowałeś wszystkie te anomalia, odpychałeś je od siebie, dusiłeś w zarodku, jednocześnie myśląc, że przecież nie możesz uzależnić się od jakiejkolwiek kobiety.
Wbrew sobie zakochałeś się.
Chiara, przygryzając dolną wargę, kieruje się do sypialni. Idziesz za nią, sam nie wiesz dlaczego. Blondynka na chwilę przystaje na progu, szybko omiata spojrzeniem pokój, po czym z kamienną miną podchodzi do szafki nocnej. Wzdychasz cicho. Nie chcesz walczyć o Chiarę, ale mimowolnie zarzucasz sobie takie zaniechanie. Bo przecież sypialnia jest pełna rzeczy Mirabel - na pół opróżniona walizka pod szafą, pełno kosmetyków na komodzie, jakieś czasopismo leżące na łóżku, otworzone na artykule traktującym o zdradzie.
Życie lubi z ciebie drwić, stwierdzasz.
Kastnerówna wyciąga z szafki zieloną teczkę i odwraca się w stronę drzwi. Chce przejść, ale ty wciąż stoisz w progu, torując jej wyjście. Kobieta wciąż ma obojętną minę, tylko jej oczy zdradzają dziwny ból i zmęczenie. Mimo, że znasz Chiarę, jak mało kogo, to dzisiaj nie potrafisz rozszyfrować jej uczuć.
- Przepuść mnie. - Mówi cicho i są to pierwsze słowa, jakie padają z jej ust dzisiejszego popołudnia.
Nie wiesz, co zrobić. Masz duży wybór, ale która decyzja będzie najodpowiedniejsza?
- Chiara...
- Przepuść mnie. Nie mogę już dłużej patrzyć, jak marnujesz życie kolejnej dziewczynie. - Ze złością przepycha się obok ciebie, a ty stoisz w miejscu jakby wrośnięty w podłogę, bijąc się z myślami. Chcesz jej tak dużo powiedzieć, chcesz, by wiedziała, że Mirabel to tylko twoja koleżanka, której pomagasz, że nie śpicie razem, że w twoim sercu jest miejsce tylko dla jednej kobiety. I chcesz najzwyczajniej przeprosić. Szczerze, prawdziwie. Ale zamiast tego stoisz z przymkniętymi oczami, a dźwięk zamykanych drzwi rozrywa ci serce.
Koncertowo spieprzyłeś swoje życie.
**********
Łał, Manu cierpi, sehr traurig, co ja zrobiłam </3
Ale jest John Newman, a jak jest John Newman to życie jest lepsze! I jeszcze prawie cała doba w domku, potem 2,5 doby i znowu przywitam swoje Podkarpacie. Piękny ten listopad bardzo.
I po obiedzie muszę wyciągnąć kogoś na spacer, bo moje Pikuły zmieniły się tak bardzo :O
Pięknie to opisałaś.
OdpowiedzUsuńUczucia jakie targają Manu idzie odczuć na własnej skórze poprzez dogłębne przeczytanie.
Chiara ma rację , to jest raczej niepodważalne , ale może powinna dać mu szansę , porozmawiać chociażby?
Czuję w kościach , że Mirabel tu namiesza, a Manu jej na to pozwoli.
Czekam niecierpliwie.
Ann.
Chciałabym, żeby zawalczył. Jeśli nie o Ciarę, to po prostu o miłość. Prawdziwą. I żeby zrozumiał w końcu co się w życiu liczy.
OdpowiedzUsuń