trzynaście: jakby nie było jutra




Nie jesteście już tymi samymi ludźmi.
Patrzysz na Chiarę, na jej skulone ramiona i bose stopy, na zamglone, matowe oczy i wychudzone policzki, na usta zastygłe w grymasie bezradności i nie widzisz tej pewnej siebie, nieco chłodnej blondynki, w której niegdyś się zakochałeś. Jej już nie ma, po części z twojej winy.
Potem przyglądasz się sobie. Fizycznie bardzo się nie zmieniłeś, ale to, co dzieje się w twoim wnętrzu przechodzi wszelkie pojęcie. Nie jesteś już tym samym facetem, dla którego zabawa była najważniejsza. Stałeś się bardziej troskliwy, poważny, nie ciągnie cię do pijackich podrywów, do spania z kim popadnie. Dorosłeś? Chyba tak.
Więc siedzicie teraz naprzeciwko siebie w ciasnym salonie, jesteście innymi ludźmi, ale rany zdobiące wasze serca wciąż są takie same. I jak rozwiążecie ten problem?
- Tak. - Zaczynasz niezręcznie. Nie wiesz, co powiedzieć, choć jadąc tutaj miałeś ułożoną całą przemowę. Jesteś zdenerwowany i niepewny siebie, jak rzadko kiedy. Twój oddech nieznacznie przyśpiesza, a dłonie pocą się niemiłosiernie. Co się z tobą dzieje?
Przenosisz wzrok na Chiarę; blondynka wlepia oczy w podłogę, nerwowo skubiąc brzeg rękawa. To nie jest twoja Chiara, to nie ona. Ale to twoja wina, że teraz jest taka, jaka jest.
- Stało się coś? - Wymyka ci się z ust. Od razu po pytajniku, wiesz, że głupio palnąłeś. Bo co może odpowiedzieć? Tak, Fettner, stało się, spieprzyłeś mi życie?
Cholera.
Jednak Chiara cię zaskakuje.
- Nie. Nic. Wszystko w porządku. - Obojętnie wzrusza ramionami. Jej głos jest pozbawiony spodziewanej się przez ciebie ironii. Ani szczypty sarkazmu, zero szyderstwa.
Nie wierzysz.
Otwierasz usta, by wygłosić kolejną złotą myśl, ale szybko je zamykasz. Może tym razem warto przemyśleć następne słowa, co?
- Więc po co przyszedłeś?
Marszczysz czoło, dokładnie wpatrując się w Kastner. Wydaje się być taka... zrezygnowana, przegrana. Zupełnie osowiała i bezradna. Obojętna na wszystko, co ją otacza. Wyjęta poza życie.
Wygląda tak, jakby umarła w niej nadzieja.
Chiara nigdy nie była przesadną optymistką. Zawsze mocno trzymała się ziemi, wierząc, że dzięki ciężkiej pracy może osiągnąć wszystko, co zaplanuje. Ale musisz zaznaczyć, że jej plany nigdy nie były wzięte z Kosmosu, zawsze uważała z marzeniami, nie chcąc się rozczarować kolejnym niepowodzeniem. Tak żyło jej się bezpieczniej.
Spontaniczność? Według ciebie, Kastner nie zna tego słowa.
- Manuel?
Powracasz myślami do tego pokoju, próbując skupić się na odpowiedzi. Nie ma sensu kręcić, przyszedłeś powiedzieć prawdę i tego chcesz się trzymać.
Tylko... Tylko Chiara mocno cię zaniepokoiła. Czujesz, jakbyś był tylko jednym puzzlem tej rozległej układanki, jakby ta historia miała więcej wątków niż myślałeś. Coś w tej atmosferze jest takiego, co każe ci myśleć, że nie tylko wokół ciebie świat się kręci, że każdy medal ma dwie strony.
Ale co?
- Ja... - Brakuje ci słów. Bo jakimi słowami wyrazić uczucia, które przez tak długi czas drzemały gdzieś pod twoim rozrośniętym ego? Jak zawrzeć te dziwne stany i niezrozumiałe odruchy w kilku zdaniach? Jak nazwać to coś, co tak usilnie szarpie twoim sercem? Nigdy nie umiałeś mówić o uczuciach i to wciąż się nie zmieniło. Ale tak bardzo potrzebujesz, aby Chiara cię zrozumiała, aby mogła cię rozgrzeszyć. Bo jak zacząć nowe, lepsze życie, nie zrobiwszy rachunku sumienia i nie znalazłszy wybaczenia?
Bierzesz głęboki wdech i zaczynasz mówić. Z głębi serca. Tak po prostu. Spontanicznie i prawdziwie. Wreszcie bez kłamstw.
- Przepraszam. Przez połowę mojego życia zachowywałem się jak debil.
- Delikatnie mówiąc. - Chiara przewraca oczami. Wreszcie coś tak bardzo w jej stylu.
- Możesz mi nie przerywać, gdy próbuję się uzewnętrznić. Dziękuję? - Prosisz grzecznie, po czym wracasz do uprzedniego toku. - Wiem, że spieprzyłem. I że zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Kogoś, kto będzie umiał docenić to, jaką fantastyczną dziewczyną jesteś. Bo ja zrobiłem to za późno.
- Naprawdę nie wiem, po co mi to mówisz.
- Chcę, żebyś znała prawdę.
- A prawdą jest...?
- Kochałem ciebie. - Mówisz bardzo cicho po kilku, długich sekundach ciszy. Chiara podnosi na ciebie wzrok; widzisz jak najróżniejsza uczucia odbijają się w jej orzechowych tęczówkach, jak szok, chwilowe zmiękczenie, swego rodzaju tęsknota mieszają się i walczą o dominację w jej sercu. Ale przeczuwasz, że kobieta po prostu odrzuci je na bok, wsadzi do hermetycznego pudełka i odstawi w zapomnienie. Już i tak namieszałeś w jej życiu.
I wtedy Kastner przymyka oczy, spokojnie biorąc głęboki wdech. Wciąż jest jej ciężko, rany jeszcze nie zdążyły się zasklepić, a wspomnienia wyblaknąć.
- Nie potrafiłem tego właściwie wyrazić. Właściwie bałem się. Dlatego uciekałem. Chciałem wierzyć, że wciąż umiem nie czuć niczego głębszego do kogokolwiek, musiałem czuć, że nie jestem od nikogo zależny. A ty zburzyłaś wszystko, w co wierzyłem, całą fasadę, którą misternie wokół siebie zbudowałem. Ja... Broniłem się. - Wyrzucasz z siebie, póki masz jeszcze odwagę.
Chiara otwiera oczy. Łzy ciekną po jej bladych policzkach, usta drżą. Jest zagubiona, zmieszana. Taka malutka. Pragniesz wziąć ją w ramiona i ocalić przed całym światem. Ale to nie świat stanowi dla niej niebezpieczeństwo.
- Rozsądek zakazał mi tobie zaufać, pozwolić ci zbliżyć się do prawdziwego mnie.
- Widziałam prawdziwego Manuela. - Blondynka ucieka wzrokiem, ostatkiem sił walcząc, by całkiem się nie rozpaść. - Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale bywały takie momenty... Wiem, że mnie kochałeś.
Patrzycie na siebie tak, jakby świat za oknami nie istniał, jakby jutro miało nie nadejść, jakby wszystkie ważne rzeczy straciły na swojej wartości. Bo w tej jednej chwili najważniejsza jest wasza przeszłość i to, co z niej zostało.
W jednej sekundzie każdy dystans, który was dzielił - emocjonalny, fizyczny - znika. Początkowe zmieszanie odeszło w niepamięć. Bo, cholera, cokolwiek byście nie zrobili, będziecie sobie w jakiś sposób bliscy; historii nie da się wymazać, a blizny, które zostają po ranach są jej częścią, są świadkami tego, co wydarzyło się w waszym życiu. I musicie to zaakceptować.
Chiara posyła ci smutny uśmiech, który, w jakiś pokrętny sposób, łamie ci serce.
- To przeważnie były drobiazgi, ale na drobiazgach wszystko się opiera. - Uściśla, gdy zauważa niedowierzanie na twojej twarzy. Ale to nie do końca tak. Jesteś zdziwiony, że twoje uczucia umiały przejść przez ten gruby mur, który wniosłeś dookoła swojego serca i że zrobiły to tak niedostrzeżenie. - Nawet jeśli zapominałeś o moich urodzinach i kupowałeś kwiatki dzień po, to zawsze pamiętałeś, że słoneczniki są moimi ulubionymi. Rozweselałeś mnie, gdy miałam zły humor. Zawsze mnie słuchałeś nawet, gdy opowiadałam o kolejnym nudnym dniu w pracy. Kupowałeś pizzę bez twojej uwielbianej kukurydzy, bo wiedziałeś, że jej nienawidzę. Byłeś przy mnie w złych i dobrych momentach. Dlatego zostawałam, kiedy ode mnie uciekałeś. Naiwnie wierzyłam, że w końcu...
Kastner nie daje dłużej rady. Cichy szloch przerywa jej w połowie zdania. Łzy obficie moczą jej policzki, głos zamiera w gardle. Przysuwasz się do niej bliżej i ująwszy jej twarz w dłonie, pocałunkami osuszasz jej delikatną skórę. Chiara nie protestuje. Garnie się do ciebie stęskniona czułości i twojej obecności. Nie wiesz, co dla was to znaczy. Wątpisz, by istniała dla was jakakolwiek przyszłość, za dużo razy skrzywdziłeś Chiarę, by móc odbudować ruiny, jakimi stał się wasz związek. Ale teraz to nieważne. Teraz ważna jest ta jedna chwila, podczas której nie istnieje żadne jutro, żadne kocham, żadne przepraszam. Spragnieni swoich ciał oddajecie się chwili; sukcesywnie odświeżacie obrazy swoich ciał: każde wgłębienie, każde znamię, każdy centymetr skóry. Powoli wodzisz palcami po płaskim brzuchu blondynki, z niemal nabożną czułością całujesz wgłębienie jej obojczyka. Mocno obejmujesz ją ramionami, chcąc by znowu poczuła się przy tobie bezpieczna, ale by tym razem, nie było to tylko złudzenie.
Tak delikatnie nie postępujesz z żadną kobietą. Całą swoją wrażliwość od zawsze miałeś zarezerwowaną wyłącznie dla Chiary. Bo nawet ona miewała momenty, kiedy bywała krucha i bezbronna.
Chcesz ją chronić. Nie zniesiesz dłużej widoku jej łez.
I czujesz, że ona dzisiaj pragnie czułości, troski, uczucia bycia kochaną. Pragnie być z tobą. Ten ostatni raz.
Takiego końca się nie spodziewałeś.
*****
tadam!
Dodaję sobie rozdział na poprawę humoru, bo lubię go, mimo że bardzo odbiega od tego obrazu, który miałam w głowie (ale on był za wyraźny, bym mogła go tak opisać, ech).
tadam 2!
Ja wiem, że większość z Was jest #TeamMirabel, ale mój pomysł na opowiadanie przewiduje trochę komplikacji. Jest jesień, nie ma łatwo xD
Chociaż, kto wie, co będzie po tym rozdziale, kto wie? Ja, badum tss.
A zanim ucieknę kończyć czternastkę zapraszam do wzięcie udziału w ankiecie o tam na dole.

PS. Tytuł i piosenka sponsorowana przez wiadomo kogo. Jestem zachwycona nową płytą i nie mogę doczekać się 30 XI.

T Y D Z I E Ń !


5 komentarzy:

  1. Po wczorajszym maratonie po blogach i zapoznaniu się z losem bohaterów , którymi kierują moje kochane koleżanki , powinnam Ci podziękować...
    Poprawiłaś mi humor , osuszyłaś cieknące łzy , a w moim serduchu zapanowało wszechobecne ciepło.
    Zazwyczaj czytając kolejne Twoje dzieło , już w trakcie zastanawiam się co będzie dalej , jak rozwinie się sytuacja. Tutaj było zupełnie inaczej. Poddałam się chwili i nie żałuje.
    Jakaś cząstka mnie pozwala wierzyć , że będzie dobrze , ale musiałabym nie znać Chiary i Manuela , żeby uwierzyć w sielankę. - Przemyślenia z dziś , gdy przetrawiłam już wszystko.
    Nie krzywdź Go za bardzo proszę!
    Manu!♥
    Czekam kochana na 14 , i jeszcze raz bardzo dziękuje!
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham ten rozdział, najbardziej ze wszystkich. Manuel, biję brawo i chylę czoła. W końcu zachowałeś się jak facet i udowodniłeś, że masz jakiekolwiek uczucia.
    Aż nie wiem czego się spodziewać. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG, OMG, co to się porobiło?! O.O

    jestem w szoku, wielkim szoku. nie spodziewałam się po Manuelu takiego zachowania O.O

    ciekawe co na to Mirabel...

    z niecierpliwością oczekuję następnego rozdziału.

    weny, weny i jeszcze raz weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam, że spamuję, ale nie znalazłam na tym blogu zakładki "spam"

      nowy rozdział - http://skoczna-historia-o-milosci.blogspot.com/2014/11/rozdzial-3.html

      Usuń
  4. O Boże. Wybacz, ze dopiero teraz komentuję, ale... Łał. Naprawdę nie tego się spodziewałam i jestem tak zaskoczona, że do tej pory nie wiem, jak to wszystko spiąć jakąś klamrą w postaci konstruktywnego komentarza. Czytam ten rozdział już chyba piąty raz i wciąż nie mogę wyjść z podziwu. Sama widzisz, jak wielkie wrażenie wywarła na mnie powyższa treść.
    Manuel został okrzyknięty przeze mnie postacią, której character development bije na głowę wszystkie inne i jeśli przyznawano by w tej kategorii nagrody, Twój Fettner dostałby ją z miejsca bez głosowania. Oto przykład, co nieświadoma z początku miłość potrafi zrobić z człowiekiem. Pamiętamy Manuela z początków tego opowiadania. Zostawiony przez kobietę, która mogła coś znaczyć, wypierający się wszystkich swoich uczuć, obojętny, skupiony na sobie... A potem pojawiały się wyrzuty sumienia, tęsknota, wewnętrzne rozterki, które po czasie doprowadziły go pod drzwi Chiary. I pamiętasz, jak pisałam pod ostatnim rozdziałem, że nie mam pojęcia co się wydarzy? Teraz mogę napisać, że podejrzewałam rozmowę, która zakończy się zgodą. Takim zwyczajnym podaniem sobie ręki. Ewentualnie tym, że Chiara wygoni Manuela i tyle będzie z jego próby przeprosin. Ale to? To jest zdecydowanie najpiękniejsze zakończenie ich związku, jakiego tylko mogło powstać. Bo jest tutaj wybaczenie, jest tutaj tęsknota i jest tutaj ta ich miłość do siebie nawzajem, która wcześniej, gdy byli razem, z pewnością nie była tak uwydatniona. Oboje byli wspaniali i aż chce się krzyknąć, aby jednak to nie było ich pożegnanie. Aby jeszcze spróbowali, bo Manu naprawdę się zmienił. Och, Boże, rozemocjonowałam się tym rozdziałem i jak tylko sobie o nim myślę, to mi serduszko szybciej bije.
    Kocham Manuela miłością do grobowej deski, ejmen.
    PS. I Ciebie też! ;*

    OdpowiedzUsuń