Późną nocą siedzisz na niewygodnym, plastikowym krześle w szpitalnej poczekalni i pijąc ohydną kawę z automatu, czekasz aż wskazówki zegarka wskażą magiczną dziewiątą godzinę, a ty wreszcie będziesz mógł zobaczyć Chiarę. Mimo usilnych i desperackich prób, pielęgniarki kategorycznie zakazały ci wejścia na oddział. Jedynie starszy ochroniarz zlitował się nad tobą i łaskawie pozwolił ci przeczekać noc w poczekalni, nakazując zachowanie spokoju. Tak więc siedzisz teraz tutaj i czekasz. Każda minuta wydaje ci się trwać w nieskończoność, a czarne myśli doprowadzają cię na skraj wytrzymałości. Nie wiesz nic i to jest najgorsze. Jedynie I jest źle Anniki echem odbija ci się w głowie, powodując jeszcze większą panikę i jeszcze większy strach. Swoją drogą, Annika przestała odbierać telefony od ciebie, zostawiając cię samego w burzy domysłów i obaw. Nawet nie powiedziała ci, co dokładnie jest z Chiarą, dlaczego leży w szpitalu i czy źle znaczy po prostu źle czy katastrofalnie.
Jeszcze nigdy tak bardzo się nie bałeś.
Mimowolnie wędrujesz myślami do prawego skrzydła szpitala. Wyobrażasz sobie mały, biały pokoik, w którym pachnie środkami dezynfekcyjnymi i chorobą. Pośrodku pomieszczenia zapewne stoi łóżko, a na nim leży blada i zmizerniała Chiara. Może też się boi. Może ściskając w dłoni prześcieradło, próbuje nie rozpłakać się jak mała dziewczynka. Może chce, byś przy niej był?
Do cholery, chcesz ją tylko przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że jesteś przy niej i że nie chcesz być, gdzie indziej. Tylko tyle. Czy ktoś może to wreszcie zrozumieć?
Noc powoli zamienia się w dzień, a izba przyjęć coraz bardziej się zapełnia. Nie zwracasz na to uwagi, póki na przeciwko ciebie nie siada młoda dziewczyna, która tuli się do chłopaka mającego poobijaną twarz i zabandażowaną rękę. Mimo niepodważalnie bolesnych ran, chłopak nie może powstrzymać czułego uśmiechu raz po raz kierowanego do swojej ukochanej.
Coś jest w tym obrazku, co łamie ci serce. Bo ty tak rzadko byłeś dla Chiary prawdziwym wsparciem, tak rzadko pokazywałeś jej, że jesteś przy niej. Bo cię tak jakby nie było. Odsuwałeś się zawsze wtedy, gdy powinieneś być. Więc naprawdę cię nie dziwi, że Chiara nic ci nie powiedziała.
W końcu wybija dziewiąta, a ty z łomoczącym w piersiach sercem kierujesz się do pokoju Chiary. Pielęgniarki tym razem cię nie zatrzymują i wreszcie możesz przekroczyć próg sali numer sto dwanaście. Jest to niewielkie, jednoosobowe pomieszczenie o bladożółtych ścianach i białych firankach. Pośrodku stoi łóżko, obok pełno najróżniejszej aparatury, z której wyłaniają się różne rurki i kabelki, biegnące ku... Chiarze.
Podchodzisz bliżej i wreszcie ją widzisz. Przez jej skórę prześwitują żyły, twarz ma jeszcze bardziej wychudzoną niż wtedy, kiedy widzieliście się po raz ostatni. Śpi, mocno zaciskając powieki zupełnie jakby śniło jej się coś bardzo złego. Ostrożnie siadasz na brzegu łóżku, po czym łapiesz jej drobną dłoń i delikatnie ściskasz. Widok Chiary łamie ci serce. I wiesz, że źle znaczy coś więcej niż źle. Nie chcesz o tym myśleć, ale co jeśli to już wasze ostatnie minuty? Co jeśli...
- Manuel.
Przełykasz głośno ślinę. W końcu zbierasz się na odwagę i przenosisz wzrok na jej wielkie, smutne orzechowe oczy. Jest taka słaba, taka krucha. Zupełnie inna od twojej Chiary. I już wiesz, dlaczego ostatnia była taka zrezygnowana i przegrana. To nie tylko przez ciebie. Nie tylko ty rujnujesz jej życie.
Ta myśl jakoś cię nie pociesza.
- Cii... - Głaszczesz jej dłoń uspokajającym ruchem, gdy zauważasz, jak wzbiera w niej panika. - Nie musisz nic mówić.
- Skąd ty... Pomóż mi. - Szepcze, próbując odrobinę się podnieść. Więc pomagasz jej usiąść, jeszcze bardzie wyczuwając jej kruchość, strach i roztrzaskane serce.
Siedzicie w milczenie, jakby bojąc się cokolwiek powiedzieć. Bo, gdy wypowiecie wasze myśli, najstraszniejsze scenariusze staną się prawdą, od której nie ma odwrotu. Więc ściskasz drobną dłoń Kastner, po prostu będąc. Wreszcie prawdziwie będąc. I wiesz, że ona czuje się na jakiś sposób mniej samotna. Może czekała na to od bardzo dawna? Może wreszcie ma to, czego u ciebie szukała?
- Zespół Budda-Chiarrego. - Chiara nagle przerywa waszą ciszę, wbijając wzrok w przeciwległą ścianę.
Posyłasz jej zdezorientowane spojrzenie, szykując się na coś bardzo złego. Bo jej głos nie może zwiastować niczego innego. Jest za pełny bólu, smutku i cierpienia, wszystkich negatywnych emocji jakby z całego jej życia.
- Zakrzepica żył wątrobowych inaczej. - Uściśla. - Leczenie nie pomogło. Czekam na przeszczep. Fettner, ja... - Urywa, gwałtownie biorąc głęboki oddech.
Przymykasz oczy i liczysz do dziesięciu. Nie chcesz wiedzieć, co chciała powiedzieć Chiara, nie zniesiesz tej strasznej myśli. Bo nic nie może ci jej zabrać, nie teraz, gdy wreszcie odważyłeś się przyznawać do własnych uczuć, do słabości, jaką jest twoja miłość.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - Pytasz z wyrzutem, gdy uświadamiasz sobie przez co musiała przejść blondynka. I że była w tym wszystkim całkowicie sama.
Chiara uśmiecha się smutno, patrząc się na ciebie z dziwną nostalgią.
- Nienawidziłam, jak wracałeś nad ranem, jak kłamałeś, jak pachniałeś inną. Tak bardzo cię wtedy nienawidziłam. - Wyznaje cicho, odwracając wzrok.
Mimowolnie spuszczasz głowę, czując się winnym.
- Gdy mówiłem, że cię kocham, nie kłamałem.
- To nie wystarczyłoby. Bo skoro uciekałeś ode mnie, gdy byłam zdrowa, to dlaczego miałbyś zostać, gdy jestem chora? Bałam się, Manuel, bałam się, że całkowicie się załamię, gdy odejdziesz. Dlatego odeszłam ja.
Blondynka zaczyna łkać, a ty oplatasz ją swoimi ramionami, cicho szepcząc w jej włosy:
- Ale jestem. I nigdzie się nie wybieram.
- Zostań.
- Zostanę.
***
Chiara zasypia w twoich ramionach. Jest taka krucha, że boisz się poruszyć w obawie, że możesz ją potłuc. Bardzo się o nią boisz, nie chcesz jej stracić. Bo bez niej przecież nic nie będzie miało sensu. Wiesz, że gdyby trzeba było, zrobiłbyś dla niej wszystko, ale nie z egoistycznych pobudek, tylko dlatego, że ją kochasz i że chcesz by była szczęśliwa - bez względu na to czy z tobą czy bez ciebie.
Nie musisz z nią być, może dać ci kosza, może całkowicie usunąć cię ze swojego życia, może cię wykląć i zapomnieć - ale, na Boga, niech będzie zdrowa! Niech znajdzie się dla niej dawca, niech przeszczep się uda, niech już nie wraca do tego strasznego szpitala. Tylko tego chcesz, czy to tak dużo?
Nie wiesz, jak wcześniej mogłeś być taki głupi i nie widzieć tego, jak bardzo potrzebujesz Chiary w swoim życiu. Ona cię dopełnia. Sam nic nie znaczysz, sam jesteś jakimś destrukcyjnym elementem, który nieudolnie porusza się po orbitach życia. Dopiero z nią tworzysz całość, piękną układankę, która nie niszczy, a wręcz przeciwnie, która buduje was obojga.
Nie stracisz jej. Po prostu nie.
- Manuel. - Blondynka porusza się niespokojnie w twoich ramionach, powoli rozklejając powieki.
Omiatasz jej twarz troskliwym spojrzeniem, delikatnie gładząc palcem jej blade policzki.
- Jestem tutaj.
- Zostałeś. - Chiara uśmiecha się wciąż otumaniona snem. Ale jej oczy nie są już takie matowe jak wcześniej i w niej samej zaszła jakaś zmiana, której nie umiesz określić. - Naprawdę zostałeś.
- Przecież ci obiecałem. - Obejmujesz ją szczelniej, jakby chcąc chronić przed wszystkimi zagrożeniami, jakie na nią czyhają. Szkoda tylko, że to tak nie działa, że nie wystarczy osłonić jej swoim ciałem, by choroba zniknęła. - I teraz naprawdę dotrzymam obietnic.
- Manuel... Dlaczego ty to robisz? - Kastner odsuwa się od ciebie tak, by móc zajrzeć w twoje oczy. - Nie rozumiem...
- Kocham cię. - Możesz jej w tym momencie powiedzieć tyle rzeczy. Możesz opowiedzieć o bezsennych nocach, o tym przerażającym uczuciu pustki, o tęsknocie za jej zawsze przypaloną pizzą. Ale mówisz tylko te dwa słowa, które, mimo wszystko, zawierają sobie więcej treści niż niejedna opowieść. I które są tak bardzo prawdziwe. Bo wiesz, że Chiara zasługuje na prawdę. I cieszysz się, że wreszcie powiedziałeś to głośno. - Zawsze cię kochałem i to nigdy się nie zmieniło. Już mi chyba nie przejdzie. Tak myślę. Kocham cię, Chiara.
Blondynka bez żadnego słowa chowa twarz w twoim torsie, mocno cię obejmując. Nie oczekiwałeś odpowiedzi, mimo to lekkie rozczarowanie prawie niewyczuwalnie łapie cię za serce. Ale spokojnie. Chiara potrzebuje czasu, musi sobie wszystko poukładać, nauczyć się znowu ci ufać. I tym razem niczego nie spieprzysz.
Tylko... czy starczy wam czasu?
- Dziękuję. - Szepcze Kastner, po czym zaczyna cicho łkać.
Jest cholernie ciężko, ale póki będziecie mieć siebie nawzajem, będzie na jakiś sposób lepiej.
**********
No cześć moje kochane reniferki!
Wróciłam w nocy do domku i znalazłam bilety na skoki, czy może być coś piękniejszego? <3
A tak poza tym to chciałabym Wam życzyć spokojnych, wesołych świąt, by żaden Mikołaj łamane przez Gwiazdor łamane przez Dziadek Mróz łamane przez nie wiem kto jeszcze nie ominął Waszych choinek, przynosząc Wam jakiegoś miłego skoczka. I żeby było tak po ludzku, zwyczajnie dobrze!
A sobie życzę, bym skończyła rozdział na wkładkach Freunda. Bo święta są i nie można przecież zostawić Severinka bez jego ukochanych wkładek, co by nie zapłakał się nad talerzem z barszczem </3
Ciao!
PS. Wpadajcie na tego cudownego bloga, gdzie po długiej przerwie pojawił się nowy rozdział, z jakże osom dedykacją dla mnie ;) http://together-or-separately.blogspot.com/